Długość: 2517 słów
Autor: Nyuxo
Uwaga: Nie poprawione! Za wszelkie błędy przepraszam.
░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░
Ah
Alice posiadała wszystko, co sprawiało, że była szczęśliwa. Pracę w cukierni
umiejscowionej w centrum Seulu, przytulne mieszkanie, które dzieliła ze swoim
chłopakiem Kim Jonginem oraz najlepszego przyjaciela, który przesiadywał w ich
mieszkaniu całe dnie- Oh Sehuna.
****
Dwa
lata wcześniej będąc jeszcze studentką była pierwszy raz w cukierni, w której
obecnie pracowała, w tym czasie dopiero zaniosła tam potrzebne papiery, aby móc
tam pracować, wtedy tylko dorywczo. Gdy już wychodziła z cukierni będąc
pochłoniętą rozmyślaniami o pierwszej pracy nie zauważyła osób stojących przed
nią i wpadła na nich niezdarnie wypuszczając swoją torbę z rąk. Nie myśląc
wiele schyliła się, aby ją pozbierać z ziemi.
- Oh,
przepraszam, zamyśliłam się. Nic panom nie jest? – Pytała spoglądając ukradkiem
na chłopców niewiele od niej starszych.
-
Wszystko w porządku, nic nie szkodzi. – Mówił brunet. – Czekaj… - Schylił się
do dziewczyny. – Pomogę ci.
W tym
momencie Alice spojrzała na tego chłopaka ponownie. I już nie potrafiła spuścić
wzroku. Brunet posyłał jej jeden ze swoich najbardziej czarujących uśmiechów. Po
krótkiej chwili dziewczyna trzymała w swoich dłoniach dzięki chłopakowi torbę z
całą swoją zawartością.
-
Dziękuję. – Powiedziała w stronę bruneta nieśmiało.
-
Czysta przyjemność. – Stwierdził, posyłając wciąż promienny uśmiech. – Jestem
Kim Jongin. – Powiedział bez zastanowienia i wyciągnął w jej stronę dłoń.
- Oo…
Ah Alice. – Odpowiedziała speszona patrząc na niego wielkimi oczyma.
Chłopak
zaproponował, że odprowadzi ją do akademika, a już pół roku później gdy Alice
skończyła studia ta dwójka zamieszkała razem.
***
Od 2
godzin Alice grasowała w kuchni testując jeden ze swoich przepisów, aby
wprowadzić go do cukierni. Było to idealne zajęcie na zapełnienie czasu, gdy
jej Jongin przebywał cały dzień w pracy. Nie można było zapomnieć o Oh Sehunie,
który przysiadywał u nich w domu także dzisiaj, co zupełnie nie przeszkadzało
Alice w zajęciu się swoją pasją, lecz Panu Sehunowi może troszeczkę…
-
Alice… - Powiedział przeciągle wchodząc do kuchni, po tym jak przeczytał
komiks, który dziewczyna mu dała, aby zająć go na jakiś czas. Bowiem Sehun był
jak małe dziecko i ciągle musiał być czymś zajęty inaczej strasznie marudził. –
Co robisz? – Spytał podchodząc do niej i opierając podbródek na jej ramieniu.
-
Ciasto czekoladowe. – Powiedziała zadowolona z siebie, na co blondyn zamruczał
z aprobatą. – Chcesz spróbować? – Spytała w żarcie obracając się do niego i
pokazując mu swoje dłonie całe w płynnej czekoladzie.
- Mhm.
– Odpowiedział cicho i zbliżył do niej obejmując jej twarz w dłonie i składając
na jej ustach subtelny pocałunek. Alice spojrzała na niego osłupiała.
- C-co
ty robisz? – Spytała trzęsącym się głosem.
- Ooh…
Dzisiaj dzień całowania, więc pomyślałem… - Zaczął mówić.
- Ty
nie myślisz! – Przerwała mu Alice uderzając go w ramię wciąż brudną od
czekolady ręką, brudząc mu błękitną koszulę.
-
Aigoo… - Blondyn zaczął się tylko śmiać i unikać ciosów. Po chwili w jego
oczach zabłysło stado radosnych płomyków i dopadł w mgnieniu oka miskę z resztą
płynnej czekolady, zanurzając w niej swoje dłonie.
- Ani
się waż Oh Sehun! – Krzyknęła na niego i próbowała go powstrzymać podbiegając
do niego i łapiąc go za przedramienia, w próbie odciągniecie jego dłoni od
siebie. Niestety, nieskutecznie.
Gdy tylko Alice udało się wyminąć
Sehuna uciekała przed nim po całym domu unikając czekoladowych dłoni Sehuna. Chłopak
jednak był dużo szybszy i zwinniejszy, błyskawicznie ją dopadł i przygwoździł
do ściany, łapiąc ją za nadgarstki.
- I co niby teraz zrobisz? –
Spytała go nonszalancko, udając, że niczego się nie obawia. Lecz chłopak
patrzył na nią rozbawiony, zastanawiając się nad czymś, aż jego wzrok powędrował
na jej usta i tam się zatrzymał.
Sehun wpił się czule w jej usta
na kilka sekund, minutę, a może i kilka minut, oboje nie wiedzieli. Nie
zauważyli nawet, że ktoś wszedł do mieszkania, dopóki coś z impetem uderzyło o
podłogę. Oboje odsunęli się od siebie wystraszeni. Od tego momentu wszystko dla
Alice działo się jakby w przyspieszeniu. Jongin stojący w progu z morderczym
wyrazem twarzy dobiegł do Sehuna i popchnął go na przeciwną ścianę, złapał go
mocno za koszulę i pociągnął do góry. Patrzył na niego z pogardą, zaciskając
usta w wąską linię. Alice cały czas widziała jak mięśnie na całym jego ciele
napinają się, a on sam aż cały drży. Po dłuższej chwili Jongin bez słowa puścił
Sehuna i zrobił kilka kroków w tył, na chwilę się zatrzymał i obrócił w stronę
Alice rzucając jej spojrzenie pełne bólu i żalu.
- Jongin… - Powiedziała cicho
dziewczyna przez ściśnięte gardło gdy chłopak zaczął kierować się do wyjścia. –
Jongin. – Powtórzyła głośniej, podbiegając do niego i łapiąc niepewnie za jego
ramię, pojedyncze łzy zaczęły płynąć po jej polikach. Chłopak zacisnął oczy i
odepchnął dziewczynę od siebie po czym szybko opuścił mieszkanie, zatrzaskując
za sobą drzwi. Alice straciła równowagę i uderzyła boleśnie o ścianę, nie
przejmując się bólem zjechała po ścianie i usiadła niezdarnie na podłodze. Jej
rozpaczliwy płacz przywołał Sehuna z otępienia. Blondyn podszedł do niej nie
wiedząc co zrobić, co powiedzieć… W jednej chwili położył rękę na jej ramieniu
w geście otuchy, lecz dziewczyna szybkim ruchem ją strzepnęła. Jednak szybki
ruch sprawił, że Alice poczuła przeszywający ból w brzuchu, promieniujący na
cała resztę jej ciała i niemal paraliżujący.
- Alice? – Spytał blondyn
przerażony. – Alice, co się dzieję? – Wystraszony chłopak długo myślał nad tym
co powinien zrobić, aż w końcu powiedział w zasadzie sam do siebie – Dzwonię na
pogotowie.
Oboje po kilkunastu minutach
znaleźli się w szpitalu, na miejscu Alice przewieziono na szczegółowe badaniu,
a Sehun czekał w poczekalni próbując się dodzwonić do Jognina chyba z 50 razy,
nieskutecznie, gdyż ten wyłączył telefon.
Po ponad 2h do Sehuna wyszedł lekarz, który mu powiedział co było
powodem bólu.
- Panie… - Zaczął lekarz zerkając
w swoje papiery.
- Oh Sehun. – Powiedział
niepewnie.
- Pana dziewczyna… - Mówił, co
Sehun przyjął bez poprawek. – Poroniła.
- Co?! – Blondyn spytał
zszokowany. – Jak to poroniła? … Alice była w ciąży? – Pytał niedowierzając.
- Było to bardzo wczesne stadium.
– Wyjaśniał lekarz. – Proszę teraz dać pańskiej dziewczynie czas na odpoczynek.
Jest wycieńczona fizycznie jak i psychicznie, potrzebuje w najbliższych dniach
dużo wsparcia od bliskich.
- Ttak, rozumiem. Dziękuję. –
Powiedział chłopak gdy lekarz już odchodził w pośpiechu.
Sehun na drżących nogach doszedł
do krzesła i schował twarz w dłoniach, mając w głowie milion myśli, m.in. tą,
że może gdyby nie on…. może gdyby nie jego wygłupy… może Alice i Jongin… może
wszystko byłoby teraz dobrze, może nawet nadal spodziewaliby się dziecka…
Nazajutrz wcześnie rano Sehun
wszedł do pokoju i zobaczył pogrążoną w głębokim śnie Alice, tak niewinną i
smutną. Usiadł przy niej i złapał delikatnie jej dłoń, patrząc na nią pełnym
czułości wzrokiem. Czuł do niej coś więcej niż do przyjaciółki, zawsze czuł,
odkąd pierwszy raz ją zobaczył, wtedy przed cukiernią. Lecz Jongin zawsze był
pierwszy w jej oczach i nie miał jej tego za złe, byli idealnie do siebie
dopasowani. Zresztą Jongin to jego najlepszy przyjaciel, znali się od pieluchy,
a szczęście swojego najlepszego przyjaciela cenił bardziej niż własne.
Po kilku godzinach, gdy Sehun już
prawie zaczął zasypiać, poczuł jak ręka Alice zaciska się delikatne na jego
dłoni, a jej zaspane oczy.
- Sehun… - Powiedziała
ochrypniętym głosem.
- Nic nie mów. – Odparł
spokojnie. – Jak wstaniesz, uszykują wypis i pojedziemy do domu.
Dziewczyna przytaknęła mu ledwie
widocznie i zacisnęła oczy na wspomnienia rzucające się do jej myśli z dnia
wczorajszego, wizja zbolałego Jongina, jak i słowa lekarza mówiącego
„poroniła…”. Alice nie miała pojęcia o tym, że jest w ciąży, nie skojarzyła
żadnego z sygnałów, spóźniająca się o 2 tygodnie miesiączka, zawroty głowy,
ochota na dziwne jedzenie, którego nigdy dotąd nie lubiła… A na myśl o małym
chłopcu, bądź dziewczynce wyglądającej jak Jongin, o dziecku, które byłoby ich…
ich owocem miłości, pod jej powiekami zaczęły zbierać się łzy. Nie miała w
planach tego dziecka, ale teraz tak bardzo go pragnęła, dziecka, które już nie
istnieje.
Minął jeden dzień, drugi trzeci…
Oboje z Sehunem próbowali bezskutecznie skontaktować się z Jonginem. Dopiero po
kilku dniach niepewności Alice pojechała za miasto do rodzinnego domu Jongina,
w końcu jak nie jego rodzice to kto ma wiedzieć co się z nim dzieje. Na miejscu
spotkała jego matkę, która spojrzała na nią beznamiętnym wzrokiem i powiedziała
tak bezemocjonalnie „Jongin? Jongin jest w wojsku”. Alice jakby cały świat w
jednej sekundzie zawalił się pod nogami. Myśl o tym, że ten chłopak jest gdzieś
daleko stąd, w wojsku, że poszedł tam nie wiedząc co tak właściwie wydarzyło
się między nią a Sehunem, nie dając sobie nic wyjaśnić, myśl, że nie zobaczy go
przez najbliższe 3 lata…
Mijały tygodnie, miesiące, aż w
końcu lata. Alice nadal mieszkała w mieszkaniu, które pierwotnie dzieliła z
Jonginem, nadal przyjaźniła się z Sehunem. Między nimi narodził się pewien
rodzaj dystansu, długo nie potrafili dojść do normalnych relacji po
wydarzeniach minionego dnia i nadal nie są takie jakie by ich oboje zadowalały,
jednego dnia Alice mówiła Sehunowi, że chce być sama, a po tygodniu dzwoniła do
niego w środku nocy bo boi się ciemności. Często wtedy zasypiali przytuleni
razem, aby wcześnie rano Sehun, który zawsze budzi się wcześniej mógł wpatrywać
się w idealnie piękną twarz Alice, a następnie musnąć jej czoło ustami, co w
efekcie często powodowało, że dziewczyna uroczo marszczyła nos przez sen.
Po trzech latach Alice prowadziła
najnormalniejszy dzień w życiu… do czasu. Było już po południu, a jej 1,5
roczna siostrzenica, która została u niej na cały dzień rysowała pastelami po
całym stole rozłożonym kartkami, brudziła przy tym niesamowicie siebie jak i
Alice. W pewnym momencie usłyszała dzwonek do drzwi i nie myśląc wiele wzięła
małą na ręce i pokierowała się do drzwi myśląc, że to pewnie ojciec jej
siostrzenicy przyszedł ją zabrać.
- O, Nini, kto tam tak dzwoni?
Tatuś? To pewnie tatuś dzwoni, tak? – Mówiła uroczym głosem do małej
dziewczynki po drodze.
Otworzyła drzwi jak gdyby nic i
została kompletnie sparaliżowana gdy spojrzała przed siebie. Przed nią stał
Jongin w całej okazałości i patrzał na nią tak… normalnie. Co prawda nie był
taki sam jak go zapamiętała, nieco wyszczuplał na twarzy, miał te krótkie włosy
jakie mężczyźni noszą w wojsku, ale to nadal był Jongin… I czy mogłaby nadal
powiedzieć „jej” Jongin? Chłopak przed nią patrzał przez krótką chwilę zupełnie
normalnie, aż nie zobaczył dziecka, które Alice trzymała na rękach, mógł
pomyśleć, że to nie jej dziecko, ale nic innego nie przychodziło mu do głowy,
gdy ta mała dziewczyna patrzyła na niego tymi dużymi brązowawymi oczyma, takimi
samymi jakie ma Alice. Wtedy wszystkie myśli wjego głowie zaczęły szaleć, od
tęsknoty za Alice, po ból po widoku jej w objęciach innego mężczyzny, po
niepewność widząc to dziecko i myśląc, że to jej dziecko, która ma z… Sehunem?
Nie wiedział kompletnie jak ma o tym myśleć.
- Jongin…. – Powiedziała w końcu
dziewczyna, gdy odzyskała kontrolę nad swoim umysłem i ciałem. – Wejdziesz do
środka? - Spytała otwierając mu szerzej drzwi.
Jongin bez słowa wszedł spuszczając głowę przed jej wzrokiem podążającym za
nim. Chłopak udał się do salonu i nie zważając na bałagan na stole i dookoła
niego usiadł na sofie i czekał na Alice konstruując w głowie o czym powinni
porozmawiać. Po kilku minutach dziewczyna pojawiła się przed nim.
- Zaniosłam małą do łóżeczka,
zrobiła się senna. – Powiedziała i zaśmiała się nerwowo, po czym usiadła na tej
samej sofie jednak zachowując dystans między nimi.
- Alice… - Chłopak zaczął mówić.
– Długo myślałem nad tym wszystkim i… Jeśli jesteś szczęśliwa z Sehunem to ja
to zaakceptuje, wezmę tylko moje rzeczy, które tu zostawiłem i się wyprowadzę,
w końcu… macie nawet dziecko, ale…
- Co? Jongin… - Przerwała mu nie
wiedząc o co mu chodzi. – Ja… To znaczy, my nie mamy razem dziecka.
- Ale… To.. To nie wasze dziecko?
– Spytał zaskoczony. Nie mógł pojąć, że w tym czasie kiedy go nie było Alice
mogła sobie znaleźć jeszcze innego mężczyzna, z którym chciała sobie ułożyć
życie. Sehuna znał i mu ufał… to znaczy, po części, ale mógł go zaakceptować
przy boku Alice, ale innego mężczyznę?...
- Nie, to dziecko mojej siostry.
– Powiedziała nie wiedząc o co chodzi.
- Twojej siostry? – Upewnił się.
I w tym momencie zrozumiał dlaczego ta mała była tak podobna do Alice… - Więc
to nie twoje dziecko, ale… Ty nadal jesteś z Sehunem? – Spytał.
- Nie. – Odparła zaskoczona. –
Nie jestem… Nigdy nie byłam z Sehunem.
- Więc… Dlaczego wtedy wy się
całowaliście? – Spytał, a to pytanie zadało mu chyba najwięcej bólu, widząc tą
scenę nadal przed oczami.
- To… To nic tak właściwie nie
znaczyło, to było jednorazowe, wydarzyło się pierwszy raz i ostatni.
Wygłupialiśmy się i właściwie… nie wiem czemu to zrobił… - Mówiła i spuściła
wzrok widząc w jego oczach jaki ból sprawia mu tamto wydarzenie.
Jongin wstał z sofy z głośnym
wciągnięciem powietrza i podszedł do okna i przykładając dłonie do twarzy
myśląc nad tym co teraz powinien zrobić. Z tego co mówi Alice, Sehun to dla
niej nikt więcej jak przyjaciel, nadal pozostała jakby wierna Jonginowi i
nikogo sobie nie znalazła na jego miejsce. Ale… czy nadal go kocha? Czy będzie
chciała z nim zostać? Czy on sam jest gotów z nią zostać? Czy będzie potrafił
żyć z Alice po obrazie kłębiącym się ciągle w jego głowie, jej i Sehuna w
romantycznych objęciach… Z jednej strony tak bardzo za nią tęsknił, a z drugiej
strony tak bardzo bał się bycia z Alice… na nowo.
- Jongin… - Powiedziała nagle
Alice wstając niepewnie i podchodząc do Jongina stając dwa kroki od niego. –
Przez te trzy lata tak wiele myślałam co powinnam ci powiedzieć, gdy w końcu
cię zobaczę, ale teraz… Teraz mam kompletną pustkę. – Zaśmiała się nerwowo. –
Ale chciałam tylko ci powiedzieć, że gdybym mogła się cofnąć w czasie i zostać
tamtego dnia sama w domu to… chciałabym żeby tak było. Ja naprawdę żałuję tego
co zaszło wtedy między mną a Sehunem… - Przerwała na chwilę i spojrzała w stronę chłopaka i widząc, że
wyraz jego twarzy się nie zmienia, kontynuowała. – I myślałam jeszcze nad jedną
rzeczą, właściwie nie chciałam ci o tym mówić, ale myślę, że powinienem o tym
wiedzieć… Ta dziewczynka, która teraz śpi w pokoju obok nie jest moim
dzieckiem, ale…. – zawahała się. – Mogłam mieć dziecko, z tobą. – Powiedziała,
na co Kai spojrzał na nią pytająco. – Ja… byłam w ciąży, nawet o tym nie
wiedziałam, ale… tamtego dnia, kiedy ostatni raz się widzieliśmy ja… poroniłam.
– Gdy skończyła mówić spuściła głowę bojąc się jego wzroku i reakcji.
Po chwili jednak poczuła ciepłe
ciało chłopaka obok siebie i silne ramiona przyciągające ją do siebie. Alice
nie miała ochoty teraz się od niego odsuwać i zastanawiać nad sensem życia,
jednak to chłopak pierwszy przerwał tą ciszę.
- Przepraszam… Przepraszam, że
wtedy odszedłem bez słowa. Zachowałem się jak tchórz.
- Co? Jongin… - Spojrzała na
niego chcąc otworzyć usta i powiedzieć, że to nic, że wszystko w porządku, ale
on potrząsnął głową.
- Nigdy więcej tak nie zrobię,
nie zostawię Cię, nigdy. – Powiedział stanowczo, czekając na reakcję
dziewczyny.
- Jongin… - Alice spojrzała na
niego z tymi wielkimi pokładami miłości w oczach i chłopak wiedział, że to jest
to co powinien teraz zrobić. Bez zbędnych słów zmniejszył odległość między nimi
i pocałował ją tak jakby od tego pocałunku miało zależeć jego życie, wkładając
w ten pocałunek całą tęsknotę, wszystkie uczucia, ogromną miłość jaką darzył tą
dziewczynę.
.
.
.
.
.
.
. A potem były seksy ( ͡° ͜ʖ ͡°)