sobota, 18 października 2014

Red Orchid: Part 9

Tytuł: Red Orchid
Autor: Nyuxo
Rozdział: 9-?
Długość: 1894
Paringi: Sulli&Lay, Sulli&Amber(częściowo), SeKai, BaekYeol, SuSoo, Victoria&Kris, Krystal&Luhan, Luna&Tao, EunHae(w poprzednim rozdziale), 2min, JongKey. [matka ich więcej nie miała '---']
Rodzaj: fluff, angst, romantic, komedia etc.
Uwagi: Wszystkie powtórzenia są celowe. Myśli bohaterki są zapisane kursywą. Rozdział nie betowany.



░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░


- A-amber? - Może od tego zdezorientowania, zimna, albo zbyt dużej dawki świeżego powietrza zaczęłam miewać halucynacje? Nawet, jeśli nimi były, nie miałam zamiaru szczypać się po rękach albo przecierać oczu żeby upewnić się, że to, co widzę jest prawdziwe. Chciałam widzieć tę postać przede mną tak długo, aż będę miała w sobie wystarczająco dużo siły. Ale gdzie jest granica mojej siły, kiedy właśnie rozpłakałam się jak małe dziecko? Podbiegłam do niej i wtuliłam się w nią jak dziecko, które zgubiło się w wielkim centrum handlowym pełnym ludzi, którzy w ogóle nie zwracają na ciebie uwagi i właśnie znalazło swoją mamę. Nie chciałam jej już puszczać. Nie myślałam nad tym czy to, co robię jest właściwe. Co pomyśli sobie o mnie Amber? Miałam nadzieję, że nigdy więcej ode mnie nie ucieknie. Nie widziałam jej zaledwie dwa dni. Najgorsze dwa dni odkąd poznałam tą blondwłosą niezrównoważoną dziewczynę, której nie jestem obojętna. To wiedziałam na pewno.  Najgorzej czułam się z tym, że nie wiedziałam, co z tym zrobić, ale w tej chwili nie chciałam sobie tym zaprzątać głowy.
- Jak? C-co ty tutaj robisz? Dlaczego się za mną skradałaś? Skąd... - Na moje usta cisnęły się setki pytań, które zaczęłam zadawać sekundę po tym jak zdołałam się odsunąć na parę minimetrów od dziewczyny.
- Lay. - Powiedziała z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- Hę? - Wymamrotałam zbita z tropu. - Co Lay? - Spytałam.
- Kazał mi cię znaleźć.
- On? Niby, czemu? Gdzie go w ogóle spotkałaś? - Pytałam zawzięcie.
- Z lekkim poślizgiem dojechałam do domku Suho. Było to z 2 minuty po tym jak wybiegłaś stamtąd, nie do końca wiem jeszcze czemu... Ale wszyscy tam byli strasznie przejęci, a najbardziej Lay... Nie wiem czy powinnam wtedy go zacząć pocieszać czy może przywalić w ryj, bo jak się później okazało to twoja ucieczka była głównie jego zasługą. Chociaż... - Zastanowiła się chwilę. - Kai wtedy też nie wyglądał za dobrze. Eh... Ale! Jak już ten Yixing zauważył, że ja tam weszłam i stoję tam oczekując wyjaśnień to dopadł mnie jak wygłodniały lew i prosił, a w ręcz błagał, żebym poszła do tego lasu i cię znalazła. Twierdził, że tylko ja znam cię na tyle dobrze żeby cię tu znaleźć. Przecież to jakiś absurd! Tutaj wszystko wygląda tam samo! I co? Mam cię po zapachu znaleźć?! On jest naprawdę strasznie głupi... - Stwierdziła. - No, ale znalazłam cię. Nie wiem, jakim cudem, ale udało mi się. - Powiedziała dumna z siebie.
Stałam jak słup soli i patrzyłam na nią zdumiona. Nie wyglądała na kogoś, kto przejmowałby się tym, co wydarzyło się dwa dni temu. Może tu jest rzeczywiście zbyt ciemno... Ale to, co właśnie powiedziała nie mogło być kłamstwem. Lay. Martwi się o mnie. On był zrozpaczony. Błagał Amber żeby mnie znalazła.  Może znowu udawał? - Nasunęło mi się na myśl. Bynajmniej... Musiało to wyglądać komicznie.
-Więc.. Znasz drogę powrotną do domu, tak?  - Spytałam z wielką nadzieję w oczach.
- No... Powiedzmy. – Powiedziała roześmiana i zaczęła prowadzić w podobno dobrym kierunku.

*


Wchodząc do willi targało mną zmieszanie… Z jednej strony miałam ochotę znowu uciec do tego cholernego lasu i schować za największym drzewem, konfrontacja z Lay’em mnie przeraża. Nie mam pojęcia czego mogę się po nim spodziewać. Pozostanie w swojej masce bezinteresownego dupka czy przedstawi mi stronę którą tak rzadko widuję- zatroskanego i czułego Laya? Gdyby nie to, że u mojego boku teraz kroczy Amber pewnie stanęłabym gdzieś z dala od wejścia opracowując jak wejść przez okno, najlepiej to na piętrze prowadzące do mojej sypialni… Dlaczego ten człowiek zbudza we mnie tak skrajne emocje?! Z jednej strony go nienawidzę, a z drugiej… czy słusznie mogłabym powiedzieć, że go kocham? Być może to tylko zauroczenie…
Weszłyśmy przez tarasowe drzwi prowadzące do lasu i ku mojemu zdziwieniu powiało pustką… Myślałam, że wszyscy się na mnie rzucą i będą chwalić pana za to, że oddał im mnie całą i chyba zdrową. Nie to żebym była zawiedziona! Ulżyło mi, zdecydowanie. Spojrzałam na Amber, która przez całą drogę była niezwykle mało rozmowna, spytała tylko jak się czuje i czy wszystko u mnie w porządku, mimo, iż doskonale wiedziała, że wszystko stało się niewyobrażalnie skomplikowane odpowiedziałam krótkim –dobrze.
- Amber… - Zagadnęłam ją nie mogąc znieść tej ciszy i skrępowania między nami.
- Jin-Ri, jesteś na mnie zła? – A więc to ona pierwsza odważyła się poruszyć ten temat. – Za to co zrobiłam… Ja nie wiem o czym myślałam. To niedorzeczne, ale… - Ukryła twarz w dłoniach.
- Nie jestem zła. Nie potrafiłabym. Wszystko jest w porządku. – Mam przynajmniej taką nadzieję i o ile to jest w ogóle możliwe. Sięgnęłam do jej dłoni odsłaniając jej wzrok i uśmiechając się do mniej.
- Długo o tym myślałam kiedy się nie widziałyśmy i doszłam do wniosku, że to co czuję nie powinno stać na przeszkodzie do naszej przyjaźni. Przez ostatnie dni zrozumiałam, że nie jesteś w stanie odwzajemniać moich uczuć. To znaczy… Yixing, on, on chyba jest dla ciebie właściwszy. - Przerwało patrząc na mnie wyczekująco. Patrzałam na nią z czułością, ale jednak przyjacielską i słowa ugrzęzły mi w gardle. To takie niecodzienne!
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym cię kochać w ten sposób. – Po jej wzroku, widzę, że zaskoczyłam ją tym wyznaniem. – Wszystko wtedy byłoby dużo prostsze. Paradoksalnie. Byłybyśmy jak Jongin i Sehun, albo Baekhyun i Yeol. Widziałaś jacy oni są szczęśliwi? Ohh, Amber! – Rzuciłam się na nią w uścisku.
Jak dużo mogła ona wycierpieć w ostatnim czasie widząc mnie wiecznie zalataną za Yixingiem? Gdybym była wierząca pewnie dziękowałabym Bogu za tak wspaniałą przyjaciółkę. A teraz? Co mi z tego pozostaje skoro Yixing wyraźnie pokazuje, że jestem tylko zabawką w jego dłoniach.
- Sulli, nie myśl tyle. – Przerwała mi moje zamartwianie się. – Powinnaś iść już spać, wystarczająco długo dzisiaj byłaś na nogach. – Popatrzyła na mnie z troską. – A ja zadzwonię do wszystkich powiedzieć im, że już się znalazłaś.
- To gdzie oni są? – Spytałam oszołomiona.
- W lesie. Szukają cię.
- CO?! Jak długo?
- Ja wiem, od jakiś 3 godzin. – Wzruszyła ramionami, od tak po prostu.

*

Szczelnie otulona kołdrą wpatrywałam się ślepo w ciemność za oknem i starałam się rozgryźć wielką zagadkę Zhang Yixinga. Jedyne co mi przychodziło do głowy to to, że jest znudzony życiem i w wolnych chwilach lubi się bawić moimi emocjami… Ale przecież to takie głupie! Nie rozumiem po co miałby to robić. Czy jest aż tak dobrym aktorem? Przecież sam mówił, że nie udawał. To wszystko samo siebie zaprzecza. Nie potrafiłby mi tego zrobić. Wiem to… W głębi duszy jest dobrym człowiekiem. W końcu jak bardzo mógłby się różnić od swojej siostry, która jej aniołem chodzącym po Ziemi. W tym samym momencie moją burzę mózgów przerwały hałasy roznoszące się po całym domu. Musieli już wrócić- pomyślałam. Kim ja dla nich jestem żeby tak się o mnie martwili? Kto normalny wychodzi w nocy do lasu w poszukiwaniach jakiejś niespełna rozumu dziewczyny? Przecież oni nic o mnie nie wiedzą! Ehh, Sulli. Ty naprawdę zbyt dużo myślisz.
Zasnęłam…
- Gdyby życie miało smak, jakim by ono było? – Spytał wpatrując się w moją niezrównoważoną psychicznie twarz.
- Pewnie cholernie gorzkie. – Odpowiedziałam z niesmakiem.
- Jesteś tego pewna? – Dopytywał.
- No, tak. A niby jakie by miało być twoim zdaniem?
- Słodko-kwaśne. – Spojrzałam na niego pytająco. Co to miała być za gra z jego strony?! Postradał już wszystkie zmysły…
- Moje życie jest słodkie, ponieważ ty w nim jesteś. Jest też kwaśne, ponieważ mnie odrzucasz… - Mówił, podchodząc do mnie i wyciągając ręce jakby chciał mnie złapać, a nie mógł.
- Przez ciebie nie czuję już nic oprócz goryczy. – Rozpłakałam się na nowo upadając na podłogę. A mój Yixing znowu zniknął…
Obudziłam się cała zlana potem. Było jeszcze ciemno, środek nocy, ale za drzwiami mojego pokoju toczyła się głośna kłótnia.
- Jak długo miałaś zamiar to ukrywać?! Myślałaś, że takie życie można ciągnąć w nieskończoność?! Nie wieżę, że jej o tym nie powiedziałaś…– Słyszałam rozhisteryzowaną Victorię.
- Myślisz, że mogłam? To nie jest takie proste! Zresztą… Teraz to już nie ważne. On wie już o wszystkim… - Mówiła Amber, a jej słowa były zupełnie dla mnie niezrozumiałe.
- Wiesz, że muszę jej o tym powiedzieć… A ona jak nie teraz to dowie się o tym jutro i jak niby zareaguje?!
- Victoria, uspokój się… Da sobie z nim rade. Po za tym, ma twojego brata.
- Racja. Ma Laya, ale jeśli on tego nie zaakceptuje?
- Nie jest w stanie jej sobie odpuścić… Chodź stąd. - Po chwili obie zeszły na dół.
Zasnęłam ponownie…
Biegłam przed siebie przepychając się między ludźmi. Miałam w głowie myśl, żeby wpaść w jego ramiona i rozpłakać się na dobre. Z tyłu moich myśli widziałam jeszcze zawiedzioną twarz Minho, który mówił mi żebym nigdy tam nie wracała, jednak jego ludzie już nigdy nie dadzą mi o nim zapomnieć. Mogłam uciekać, ale oni i tak mnie znajdą. Jego wredny śmiech doprowadzał mnie na nowo, i na nowo do płaczu. Gdybym tylko mogła znaleźć Yixinga. Widzę go, ale znowu się oddala. Jeszcze trochę… Ale znowu mi umyka. Gdy tylko wyciągam do niego dłoń on odchodzi, a świat znowu zaczyna mi się rozpływać…

*

Gdy wstałam pierwszą moją myślą było żeby pójść na strych i znaleźć moje stare zdjęcie z Jonginem. Sama do końca nie wiedziałam po co było mi potrzebne, po prostu czułam, że chcę je zobaczyć…
Pobiegłam po schodach na strych, zatrzasnęłam za sobą drzwi i zaczęłam przeglądać pudła w poszukiwaniu starych zdjęć… Po 10 minutach ze sterty zdjęć wygrzebałam je, ale w mojej pamięci pozostał obraz mnie i Jongina śmiejących się do siebie, jednak tam nie było Jongina był ktoś inny… Yixing… 10-letni Yixing. I choćbym nie wiem jak przegrzebywała mój umysł, nie potrafiłam przypomnieć sobie tamtego momentu z udziałem Yixinga. Gdy pierwszy raz rok temu zobaczyłam to zdjęcie byłam pewna, że to jedna z setek fotografii z Jonginem, po prostu dziwnie wyszedł…
Przeglądałam też inne zdjęcia, większość z nich widziałam po raz pierwszy i na wielu z nich byłam ja i Yixing. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że nie pamiętałam ani jednej sceny z tych zdjęć. Jak mogłam to wytłumaczyć? Nie potrafiłam...
Za moimi plecami otworzyły się drzwi i ktoś cichutko wtargnął do pomieszczenia. Ja nadal kucałam nad zdjęciami i trzymałam kilka fotografii w drżących dłoniach, z nieobecnym wzrokiem wlepionym w równoległą ścianę.
- Sulli. – Usłyszałam aksamitny głos Yixinga. – Zejdź na dół.
- Widziałeś te zdjęcia? – Spytałam nie zwracając uwagi na jego prośbę.
- Kiedyś… Dawno temu.
- Myślisz, że to normalne nie pamiętać kiedy były zrobione? – Wstałam i powoli się do niego obróciłam. Był niezwykle smutny.
- To się zdarza. Nie myśl o tym. – Mówił tak jakby chciał mnie uspokoić.
- Czemu śnisz mi się co noc Yixing? – Spojrzałam mu w oczy beznamiętnie.
- Huh?
- Prawie co noc mam ochotę do ciebie podbiec i rzucić ci się w ramiona. – Zaśmiałam się sztucznie. – To strasznie abstrakcyjne.
Nic mi nie odpowiedział. Nawet nie próbował. Podszedł do mnie szybko i zamknął w stalowym uścisku. Rozpłakałam się. Znowu. Sulli ty ciepła klucho!! Zaczął mną kołysać jak małym dzieckiem . Strasznie frustrujące, jednak muszę przyznać, że uspokajające…. Uparłam czoło o jego ramię i objęłam delikatnie. Po paru minutach Yixing odsunął się ode mnie i spojrzał badawczo. Już otwierałam usta żeby coś mu powiedzieć, ale potrząsnął głową abym tego nie robiła. Objął moją twarz w dłonie i wpił się w moje usta namiętnie. Nie odmawiałam mu. Cholera, chciałam tego. Łaknęłam jego bliskości jak nigdy wcześniej. A on mi na to pozwalał...

░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░



Dzień dobry :> Przepraszam za zwłokę <3 wiem, że jestem okropną blogerką... Pewnie wielu z was już zrezygnowało z czekania na ten rozdział, a przynajmniej tak mi sie wydawało... Jednak pytania o to opowiadanie pojawiają się regularnie i to od ciągle innych osób... Zaskakujecie mnie :O ale jednocześnie kocham Was za to <3 gdyby nie wasze pytania ten rozdział mógłby się pojawić za pół roku, rok, albo cholera wie jedna kiedy ;-; Mam nadzieję, że ten rozdział Was nie zawiódł i na kolejne będziecie wyczekiwać równie zawzięcie ^^ 
Pozdrawiam ~~
I zapraszam na mój drugi blog... *klik*


5 komentarzy:

  1. Nareszcie ^^ Tęskniłam, wiesz?
    Rozdział jak zwykle świetny. Zastanawia mnie ta sprawa, o której rozmawiała Amber z Victorią. A i te zdjęcia i sny Sulli. Coś mi się zdaje, że Nasza bohaterka straciła pamięć... No ale cóż, dowiem się z biegiem czasu. Teraz czekam na nowy rozdział. Dużo weny, kochana. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nyu. Wreszcie. Najlepsze kejpopowe ff powraca. Tylko teraz, weź pisz częściej ♡♡♡♡
    | PsychoCiella

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam to ff!!!!!!!!!!
    I znowu kończysz w takim momencie, że na pewno dużo osób będzie się zastanawiało co będzie dalej i jak znowu zrobisz dłuższą przerwę to będą do Ciebie pisali ;p
    Postać Laya jest taka intrygująca bo cały czas tak jakby zmieniał zdanie na temat Sulli..
    Kocham to opowiadanie!!!!!!
    Weny dużodużodużo!!!!!
    Anakin~~^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedna Sulli ;(
    Mam nadzieję, że jej życie przestanie przypominać melodramat ...
    Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu nie dodajesz już nowych rozdziałów? :c

    OdpowiedzUsuń