poniedziałek, 21 października 2013

Red Orchid: Part 4

Tytuł: Red Orchid
Autor: Nyuxoxo
Rozdział: 4-?
Długość: 3016 słów (Coraz dłuższe. Rozkręcam się. Uehuehueh. ^^)
Paring: Luhan&Krystal, SeKai,JongMin(w tle), niespodzianka.
Rodzaj: fluff, angst, romantic, komedia etc.
Uwagi: Jak na razie? Brak.



░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░
<music>
Wchodząc do mieszkania nogi nadal miałam jak z waty, a mózg tak oszalał, że w ogóle przestałam myśleć. Dziwie się, że trafiłam do odpowiedniego mieszkania, a po drodze nie wpadłam na ścianę. Doczłapałam do łóżka i wtargnęłam pod kołdrę, ale w łóżku nie byłam sama.

-Sulli? Już wróciłaś gdzie byłaś tak długo? Już jest chyba po 4. -Powiedziała ledwie przytomnie Amber. Może to i lepiej, że pomyliłam pokoje, potrzebowałam jej teraz.
-Amber, mogę cię przytulić? -Nawet nie odpowiedziała tylko objęła mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w nią, znowu pachniała żelkami.
-Co się stało? -Spytała z troską. -Od jakiegoś czasu chodzisz jakaś taka nieobecna. Domyślam się, że to wszystko przez tego Laya?
-Hmm... Tak, ale nie tylko. Pamiętasz jak Minho obiecał, że zleci mi coś wyjątkowego? No i zlecił. Mam im pomóc w porwaniu kogoś, wsiąknąć w jego życie, pozwolić im go zniszczyć, a ja tego po prostu nie potrafię. Sama teraz nie wiem, o czym myślałam, kiedy zgodziłam się pracować w mafii, czy ja naprawdę byłam taka głupia i myślałam, że cały czas będzie miło i przyjemnie? Przecież to jest mafia! Oni porywają ludzi, niekiedy zupełnie niewinnych, a jak im się nudzi to strzelają do przypadkowych, żeby trochę poddenerwować policje. Jestem głupia, naprawdę jestem taka głupia...
-Sulli, nie jesteś głupia. Ty chciałaś tylko utrzymać siebie i swojego barta, chciałaś, żeby w końcu żyło wam się lepiej.
-Ale pracując w mafii? Do cholery jasnej! Przecież to jest nielegalne! Czy ktoś mądry wpakowałby się w coś takiego?
-Wyjdziesz z tego. Porozmawiasz o tym z Minho i on na pewno wszystko zrozumie, może i jest głupi, ale czasami to jego zaleta, nie jest jak inni gangsterzy.
-A jeśli nie zrozumie? Key opowiadał mi o takim jednym, który też był w mafii, chciał zrezygnować, a oni... Oni go zabili, według nich był nielojalny.
-Ale Minho taki nie jest i nigdy by ci krzywdy nie zrobił.
-Jesteś pewna?
-Tak Sulli, jestem pewna. -Pogładziła mnie uspokajająco po włosach. -Ten, którego miałaś pomóc im porwać to Lay, prawda?
-Skąd wiedziałaś? -Amber... Czasami mam wrażenie, że czyta w myślach, ale udaję, że nie, żeby nie uważali jej za dziwadło. -Zresztą... Nie mów.
-Zależy ci na nim?
-Przecież wiesz, że tak. I wiesz, co? Ja go widziałam zanim wróciłam do domu.
-Oho, to już się spotykacie ukradkami po nocach? Noo ładnie. -Zażartowała.
-To nie tak. Ja poszłam tylko pospacerować nad rzeką, ale zaczepili mnie jacyś pijani faceci, myślę, że oni naprawdę mogliby mi coś zrobić, ale nie wiadomo skąd nagle wyskoczył Lay i ich wszystkich znokautował, swoją drogą zastanawiam się jak on to zrobił... Tamci byli dużo więksi od niego... No, ale nie ważne. On odprowadził mnie do domu i wszystko było by ze mną w porządku gdyby na tym się skończyło, ale on... On mnie pocałował.
-CO?! -Wypuściła mnie ze swojego objęcia i usiadła patrząc na mnie z rozszerzonymi oczami.
-Właśnie, Amber, też się zastanawiam, co to miało być. Przecież on cały czas dawał mi do zrozumienia, że mnie nie lubi i nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Wczoraj dał mi kota, wyskoczył skądś żeby mnie uratować, to wyglądało tak jakby mnie śledził! A później, no właśnie, później mnie pocałował... I wiesz, co mi powiedział? Żebym o tym zapomniała, bo on po prostu za dużo wypił. Ja już kompletnie nic nie rozumiem... -Leżałam bezsilnie na łóżku, a Amber rozumiejąc moje rozstrojenie emocjonalne tylko ponownie przytuliła mnie do siebie.
-Śpij już Jin-Ri. -Nie musiałam nawet jej słuchać, byłam tak wykończona, że zasnęłam po chwili.

*

Obudziłam się dopiero o 14, nadal zdezorientowana, ciągle myślałam o tym, co wydarzyło się w nocy. Czy Lay coś do mnie czuję?  Czy był tylko pijany? W tej sprawie miałam kompletny mętlik w głowie. Kiedy wstałam Amber już nie było obok mnie, pewnie znowu wstało skoro świt i pobiegła już zbawiać świat. Ehh... Ekstrawertycy. Nigdy ich nie zrozumiem. Jak tylko wyszłam z łóżka poszłam wsiąść prysznic, żeby emocje, chociaż trochę ze mnie spłynęły.
Kiedy tylko wyszłam z łazienki w całym mieszkaniu rozbrzmiał dźwięk pukania do drzwi frontowych. Co za ludzie... Nawet śniadania nie zdążyłam zjeść.
-No nareszcie! Spałaś jeszcze czy co? -W drzwiach stała Krystal, w jej oczach malowało się milion emocji na raz. Ciekawe, co ekscytującego wydarzyło się tym razem.
-Witamy, witamy, zapraszamy do mych skromnych progów. -Ukłoniłam się przed nią niczym jakiś średniowieczny lokaj wskazując ręką salon.
-A ty, czego się znowu naczytałaś Sulli? A aa może nawąchałaś?! –Spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Eh, czy nikt nie rozumie mojego poczucia humoru? - Spojrzałam na nią sfrustrowana. -Serio?  No nie ważne. Co tam się znowu stało?
-Czemu od razu coś się musiało stać? Nie mogłam tak po prostu do Ciebie wpaść? 
-No mów już.
-Ajśś, no naprawdę. Wiesz, co się stało? 
-A skąd mam wiedzieć? Dopiero, co wstałam. Nie mam pojęcia, co się na świecie dzieje, a co? Umarł ktoś ważny? Wypuścili na rynek nowy super wszechmocny smartphone? Czy coś jeszcze ciekawszego?
-To jest dużo ciekawsze! Pamiętasz Luhana, prawda?
-No tak, bo co? Oświadczył ci się?
-Niestety. Jeszcze nie. Ale wiesz, co się stało?
-Nie! No mów w końcu.
-Przyjęli go, jako trainee do SM! 
-No to fantastycznie. To on umie śpiewać albo coś? -Spytałam lekko zaciekawiona. Nie wiedziałam, że ten uroczy dzieciak, a właściwie mężczyzna, ma jakieś ukryte talenty.
-Śpiewa! Cudownie śpiewa! I tańczy! Naprawdę dobrze tańczy! A do tego jest taaki przystojny. -Westchnęła rozmarzona.
-Noo. Co, jak, dla kogo. Ale jest całkiem uroczy. -Przyznałam.
-Wybrzydzasz.
-Niee. Czemu? Przecież doskonale wiesz, że podoba mi się ktoś inny. -No, bo niby, czemu miałabym to ukrywać? Może, jeśli wykrzyczę całemu światu moje uczucia wszystko stanie się łatwiejsze?
-A więc jednak! Zakochałaś się! -Popatrzyłam na nią tylko uśmiechnięta. Może faktycznie jestem zakochana w tym przemądrzałym przystojniaku... 
-Wczoraj dostałaś od niego tego kotka, prawda? To takie urocze! -Powiedziała podekscytowana.
-Hahah, tak. To faktycznie było strasznie urocze! Ciekawe skąd wiedział, że to moje ulubione zwierzęta?
-A tak właściwie gdzie jest ten kot?
-Dobre pytanie! Pewnie Amber go zabrała. 
-Myślisz, że Lay cię naprawdę lubi? Ja uważam, że gdyby był wobec ciebie tak jak wcześniej oziębły to nie dawałby ci prezentu, pewnie nawet wgl nie dałby się namówić Victorii żeby wpaść na twoje przyjęcie.
-Sama nie wiem. Ten chłopak to jedna wielka zagadka! -Przyznałam.
-Dobra Sulli, koniec leniuchowania w domu! Patrz, jaka dzisiaj ładna pogoda, wiosna już zdecydowanie zawitała do Seulu. Ubieraj się i wychodzimy!
-Ale... Ale gdzie? -Spytałam zaskoczona.
-Zobaczysz!  No już szybko, szybko. -Poganiała mnie.


*

Z daleka dochodzące krzyki przerażenia, śmiechy dzieci, wesoła muzyczka w tle. Pełno kolorów i zachęcających do wejścia światełek. Biegające w tą i tamtą stronę dzieci. Waty cukrowe, balony i ktoś przebrany w uroczą pandę. Wesołe miasteczko?
-Dlaczego tu przyszłyśmy? -Spytałam Krystal.
-Pomyślałam, że fajnie byłoby się trochę rozerwać. Myślisz, że to nie jest dobry pomysł? -Spytała mnie z lekkim rozczarowaniem w oczach.
-Nie, nie. Chodź. Tamten roller coaster wygląda fajnie! -Wskazałam na maszynę najwyższą ze wszystkich, na której wagoniki pędziły tak szybko, że ciężko było je uchwycić wzrokiem.
-Mówisz o oo tym? -Spytała przerażona. Słychać było nawet przełykanie nerwowo śliny.
-Tak właśnie. -Oznajmiłam zadowolona. -Sama mnie tu przyprowadziłaś. -Nie przeciągając chwyciłam ją za rękę i pociągnęłam do celu.
Zawrotna prędkość. Wiatr nerwowo targający włosy. Krzyki przerażonych osób. Rozbawione śmiechy. Przerażenie w oczach Krystal kurczowo trzymającej się siedzenia.  Mój spokój, chwila, w której mogłam zapomnieć o wszystkim. O Layu. Tylko, czy ja naprawdę chciałam zapominać o tym, co się stało? O jednej z najprzyjemniejszych i najbardziej zaskakującej rzeczy, która spotkała mnie przez ostatnie lata mojej przerażająco nudnej egzystencji.
-Nigdy więcej! Jin-Ri! Czy ty chciałaś żebyśmy umarły na tej machinie szatana? -Krzyczała na mnie wciąż przerażona Krystal.
-Oj nie przesadzaj, było fajnie, trochę adrenaliny jeszcze nikomu nie zaszkodziło. -Mówiłam spokojnie.
-Trochę?! Aigoo... -Pokręciła z niedowierzaniem głową. -Teraz ja wybieram gdzie pójdziemy. -Oznajmiła zadowolona. -Tam. -Wskazała na dom strachu.
-Ajśś. Dlaczego? -Spytałam zdenerwowana. Nigdy nie lubiłam takich miejsc. Na co one, komu? 
-Właśnie z tego samego powodu, dla którego wsiadłyśmy na tą szatańską machinę. -Otrząsła się zbulwersowana. -No chodź będzie fajnie.
Ciemność. Wszechogarniająca wszystko ciemność. I nagle wyłaniająca się skądś dziewczynka z poderżniętym gardłem chcąca mnie zabić. To tylko imitacja. Prawda? Nadal ciemność. Pełno zasłon. Krystal gdzie jesteś? Gdzie ona poszła? Jakieś promyki światła dochodzące z wściekle mrugających zepsutych żarówek. Ciemność. Ta ciemność trwa już zbyt długo. Daleko jeszcze do wyjścia? Szkielet. Jeden. Drugi. Pełno krwi. Czy ta krew jest prawdziwa? Leżący w kącie jakiś mężczyzna. Dochodzące skądś nikłe światło. Ten mężczyzna też leży w krwi. Kolejna zasłona. Znowu ciemność. Jakieś słabe światło. Pełno luster. Dostrzegłam w jednym z nich siebie. Tak blada jakby miała właśnie umrzeć. Ciemność. Krystal gdzie jesteś? Którędy do wyjścia?  Promyk światła. Czyjaś postać zbliża się do mnie. Znowu ciemność. Czuć czyjąś obecność. Słodką woń perfum. Gdzieś już czułam ten zapach. Kolejny promyk światła. Zwariowałam? Umieram? Jak długo jeszcze tu będę? Znowu ciemność. To byłeś ty Lay?  Czy mój umysł już oszalał?
-No nareszcie! Co ty tam robiłaś? -Przywitała mnie przy wyjściu z budynku Krystal. Chyba nawet w połowie nie wie, co ja tam przeżyłam i jak bardzo się bałam.
-Zgubiłam się chyba, trochę. -Odpowiedziałam. -A tak właściwie to gdzie ty byłaś? Nie zauważyłam, kiedy zniknęłaś.
-Przeszłam to wszystko w jakąś minutę. Nic specjalnego. Strasznie tandetnie. Takie rzeczy już nie robią na mnie wrażenia. Tu już pewnie nie wrócimy. Ale spokojnie znajdę coś ciekawszego. 
-Ja chyba nie skorzystam. Takie atrakcje mi wystarczą. -Spróbowałam się wymigać. Ta dziewczyna chce żebym zeszła na zawał?
-Oj jak chcesz. Twoja strata! -Powiedziała. -Oo! Patrz, która godzina! Ale się tu zasiedziałyśmy! Za 15 minut 18! Umówiłam się z Lulu! Przepraszam cię Sulli, ale muszę uciekać! -I już pobiegła w stronę bramy wyjściowej. 
-Udanej randki! 
Stojąc tak sama wśród tylu ludzi brzuch głośno przypomniał mi, że dzisiaj jeszcze nic nie jadłam. No tego nie można tak zostawić! 
-Amber! Gdzie się włóczysz? O 18 widzę cię w Bubble Tea! -Oznajmiłam mojej współ... i siostrze przez telefon.


*

-Jak tak możesz zdradzać Bubble Tea, co?! -Spytała mnie rozbawiona Amber, kiedy zobaczyła mnie jedzącą chińszczyznę.
-No czo? Łoda esem. -Odpowiedziałam zapchana jedzeniem.
-O co ci chodzi? Grozisz mi? Albo coś? -Roześmiała się.
-No... Śniadanie jem. -Wzruszyłam ramionami. Takie rzeczy przecież też się zdarzają.
-Ciekawe...
-I co ciekawego na dziś wieczór planujecie, hę? -Spytała nas rozbawiona naszą konwersacją Victoria.
-Nic raczej, a co masz jakieś propozycje?
-Co powiedzie na wypad do klubu? Mój braciszek ma dzisiaj pewnego rodzaju debiut. Przyda mu się wsparcie. -Przy ostatnim zdaniu zerknęła na mnie. Oni wszyscy coś za dużo wiedzą.
-Czemu nie. Czemu nie. Co ty na to Sulli?
-Czemu nie. -Sama nie wiem czy na pewno chcę go spotkać, ale skoro los tak chce... Albo raczej moje przyjaciółki, a Victoria jest starsza, pewnie mądrzejsza i starszych trzeba słuchać.
-No to zadecydowane! -Powiedziała z radością. -Luna pewnie też się z chęcią przejdzie, klienci jej dzisiaj odetchnąć nie dają. A tak po za tym, Sulli, jak ci się podobała wczorajsza niespodzianka?
-Było świetnie. Dziękuje wam bardzo. Sama bym pewnie przegapiła ten dzień.
-Nie ma, za co! Mam nadzieję, że obecność mojego brata też ci się spodobała. Szczerze mówiąc trochę mnie zaskoczył tym, że nawet nie trzeba było go specjalnie namawiać żeby przyszedł. Martwi mnie tylko to, że trochę dużo wypił, a nie mówiłam wam nigdy o tym, ale Yixing jak za dużo wypije, że tak to powiem lubi wszystkich bardziej niż zwykle. Mam nadzieję, że w drodze powrotnej do domu nikogo nie pocałował czy coś. -Amber spojrzała się na mnie, nie widziałam za bardzo, o co jej chodziło.
-Zdarzyło mu się kiedyś kogoś pocałować w tym stanie? -Spytałam.
-Chyba nie. Nie zwierzał mi się z takich incydentów, ale byłam świadkiem, że było blisko. Gdyby nie to, że tamci ludzie nie byli zainteresowani to, kto wie...
-Bo wczoraj mu się to zdarzyło. -Victoria spojrzała na mnie przez chwile nie wiedząc, o co chodzi, ale szybko zorientowała się, o co może chodzić.
-Pocałował cię?! -Spytała uradowana.
-No... Yy... Tak. Chyba tak.
-Ale jak? Jak to się stało? Czemu ty o takich godzinach chodzisz gdzieś sama?! -Ciekawość pomieszała jej się z opiekuńczością.
-Często sama spaceruje, aż do wczoraj nic mi się nie stało. -Odpowiedziałam i wcale jej tyle informacji nie usatysfakcjonowało. -Nagle kilku pijanych kolesi mnie zaczepiło i nie wiadomo skąd wyskoczył Yixing i ich znokautował, sama nie wiem jak mu się to udało. Z tego, co wiem Tao trenuje sztuki walki, pewnie maczał w tym palce. I kiedy już do mnie podszedł to mnie przytulił, a później odprowadził do domu, przyciągnął do muru i... Pocałował mnie. -Opowiedziałam sama podekscytowana, patrząc na Victorie była nie mniej podekscytowana, a Amber, hm, ostatnio ciężko było mi domyślić się, co o tym myśli.
-Ahh! On cię chyba naprawdę lubi! 
-Tak myślisz? Może to był tylko taki incydent? Może nie był świadomy tego, co robi? Sama mówiłaś, że jak za dużo wypije to...
-A tam! Takie gadanie! Aż tak bezmyślny to nie jest.  -Odpowiedziała chcąc podnieść mnie na duchu. -No nic, ja już idę. Muszę jeszcze na chwilę wstąpić do mojego mieszkania. Czekajcie na mnie w klubie!

*


-Myślisz, że to dobry pomysł, żeby iść do tego klubu? -Spytałam niepewnie Amber w drodze na miejsce umówionego spotkania. 
-A niby, czemu miałby to być zły pomysł?
-Trochę boję się reakcji Yixinga na mój widok.
-Przecież nic ci nie zrobi.
-Może i tak. Ewentualnie znowu mnie pocałuje. Powinnam się tego bać? 

W klubie było chyba jeszcze więcej ludzi niż zwykle, przez co jeszcze ciężej było się dopatrzyć czy w tym tłumie kręci się gdzieś Yixing. Nie zważając na to usiadłam przy niedawno zwolnionym miejscu przy barze.
-Cześć Sulli. -Przywitał mnie szeroki uśmiech Sehuna.
-O! Sehunnie, a gdzie Jong In? 
-A ty tylko o swoim bracie! Ze mną to już nie masz ochoty pogadać! -Powiedział ze słodkim grymasem na twarzy. -Jong Ina znowu porwały mi jakieś napalone licealistki, które jak zwykle udają, że coś im się złego w życiu stało. Pff... -Prychnął oburzony.
-Znowu ci porwały? Przecież widzicie się prawie cały czas, 24h na dobę. 
-No, bo one tu ciągle przychodzą i ciągle wykorzystują jego miękkie serce żeby go poderwać! To takie frustrujące!
-A może są miłe? Nie chciałbyś żeby znalazł sobie jakąś dziewczynę?
-Nie! -Odparł szybko, nadal zdenerwowany.  -To znaczy... Na pewno nie taką jak te dziewczyny! 
-Hmm, skoro tak twierdzisz. A ty?
-Co ja?
-Nie podrywają cię żadne dziewczyny?
-Czasami... Ale ja nie chcę mieć dziewczyny… Jak na razie.
-Sehunnie. Dziwny jesteś! Najwyższa pora żebyś sobie kogoś znalazł!
-Niby, czemu? Jestem jeszcze młody i jest mi dobrze tak jak jest.
-Noo, tak. -Wzruszyłam ramionami.
-O czym tam tak dyskutujecie? -Spytał nas nagle Jong In.
-Nareszcie! Myślałem, że cię już pożarły! -Odpowiedział blondyn.
-Spokojnie, chciały się tylko dowiedzieć, z czego robię te drinki. -Położył w uspokajającym geście dłoń na ramieniu Sehuna.
-I zajęło im to 15 minut? 
-No pogadaliśmy jeszcze o jakiś mniej znaczących pierdołach. A co ty ich tak nie lubisz?
-Tak po prostu. -Wzruszył ramionami.
-Hah, kłócicie się jak stare małżeństwo. -Skomentowałam ich. 
-My się wcale nie kłócimy. -Odpowiedział Sehun.
-Jaasne. –Odparłam roześmiana. 
Zostawiłam ich samych i dałam się porwać muzyce. DJ Xiumin ma dzisiaj chyba wyjątkowo dobry dzień. Dawno nie słyszałam tylu dobrych kawałków. Gdzie jest Amber? Ją to zawsze coś porwie… Może nie muzyka, ale melanż na pewno! Swoją drogą ciekawe też gdzie są Victoria i Luna? Jak na razie jedynymi znajomymi twarzami, które dostrzegam są Sehun i Kai. Jak oni to robią, że spędzają ze sobą całe dnie i noce i nadal mają, o czym rozmawiać i co ze sobą robić? Albo jak oni ze sobą wytrzymują? Kiedyś ja z Amber też spędzałyśmy ze sobą całe dnie, ale już po miesiącu miałyśmy siebie dość, już chciałyśmy się od siebie wyprowadzić, ale na szczęście przez nasze roztrzepanie do tego nie doszło. 
Dochodziła już prawie 22, a ani Luny, ani Victorii nadal nigdzie nie widziałam. Ciekawe, co takiego dzisiaj ma się tutaj wydarzyć, że Victoria tak bardzo chciała żebym była tu dzisiaj z Amber? 
W oczekiwaniu na atrakcje wieczoru rozsiadłam się wygodnie na fotelu przy barze sącząc kolorowego drinka. W jednej chwili chyba nawet mignął mi się Tao. Ciekawe…, więc pewnie Lay i Kris gdzieś już tu są. 
-Jongdae! –Zawołałam do dobrze mi znanego barmana. –Widziałeś gdzieś może Kaia? –Spytałam trochę już znudzona. Gdzie oni wszyscy się podziali? Nie ma nawet, z kim poplotkować… Bez urazy dla Jongdae, fajny gościu, ale jednak ciężko jest się z nim dogadać, kiedy jest wiecznie zapatrzony w tutejszego DJ’a…
-Poszedł niedawno na zaplecze z Sehunem, mieli chyba przynieść tutaj mały zapas koniaku.
Poszłam, więc w kierunku zaplecza, może przyda im się mała pomoc? Bo tak długo to oni ten koniak chyba degustują… Zmieniający się nastrój w klubie zwiastował pewnie zbliżającą się atrakcje wieczoru. Nacisnęłam klamkę do schowka, która łatwo ustąpiła pod ciężarem mojej ręki. Weszłam po cichu do środka, tak żeby nikt nie zorientował się, że ktoś jest w środku. Korzystając z nikłego światła przechodzącego pomiędzy regałami dostrzegłam wysokie półki z alkoholem ciągnącym się przez dobre kilka metrów. W głowie miałam jedno wielkie WOW. Po co im tak wielki zapas alkoholu? I jeszcze ciągle otwarte drzwi do tego pomieszczenia, nie boją się, że ktoś tu wejdzie i zabierze część tego pokaźnego zbioru? Bo całego na raz chyba nikt nie jest w stanie zabrać… Muszę o tym pomówić z Suho. No dobra, ale jestem już na zapleczu, a Kaia ani Sehuna nie widać. Gdzie oni są? Przeszłam przez kolejne dwa regały w poszukiwaniu tych dwóch zgub. W końcu usłyszałam jakieś szelesty. Nareszcie! Już widziałam ich cienie. Przeszłam niepostrzeżenie do końca regału. Chyba się mnie tutaj nie spodziewają. Wyskoczyłam zza rogu jak kompletny pajac i krzyknęłam na nich. Nawet coś takiego powinno ich wystraszyć.
Ii owszem wystraszyło. Odskoczyli od siebie jak poparzeni. OD SIEBIE. 
-Sulli! Co ty tutaj robisz? Tu może wchodzić tylko personel! –Wydukał brunet.
-Ja… Ja tylko. Ale nie, co WY tutaj robicie?! 
-Jestem na tyle dorosły, że nie muszę ci się tłumaczyć ze wszystkiego, co robię! –Oznajmił zdenerwowany.
-Kai nie denerwuj się. –Wtrącił blondyn kładąc dłoń na ramieniu drugiego w uspokajającym geście. –Powinniśmy jej już chyba wszystko powiedzieć…
-Chyba tak… -Brunet potarł dłonią o kark.
-Mówcie, mówcie, jestem bardzo ciekawa, o co tutaj chodzi.
-Noo, chodzi o to, że… -Westchnął zdenerwowany. –Chodzi o to, że jaisehunjesteśmyzesobą!
-Co? Ale ty i co?
-My… jesteśmy ze sobą –Powiedział Sehun łapiąc bruneta za dłoń.
░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░


Annyeong! ^^
Jeeej! SUPRISE!  Dotrwałam z tym rozdziałem do końca szybciej niż myślałam! :D Dziękuje za miłe komentarze pod ostatnim rozdziałem. :) Oraz za to, że obserwatorów pooowolutku mi przybywa.
Wyczekujcie kolejnego rozdziału! Właśnie się pisze :P.


czwartek, 3 października 2013

Red Orchid: Part 3

Tytuł: Red Orchid

Autor: Nyuxoxo
Rozdział: 3-?
Długość: 2506 słów
Paring: Niespodzianka
Rodzaj: fluff, angst, romantic, komedia etc.
Uwagi: Możliwe wystąpienie przekleństw.


░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░
-To jest twój brat?! -Victoria kilka razy wspominała mi o tym, że ma brata, ale po rozwodzie jej rodziców on zamieszkał z matką w Chinach. 
-Nie mów mi, że nie wiedziałaś. Serio nie wiedziałaś? Jak mogłaś go nie poznać? On też ci nie powiedział? Przecież skoro umawiacie się ze sobą...
-Nie! Nie umawiamy się! Nic z tych rzeczy! -Szybko zaprzeczyłam. -Skąd mogłam wiedzieć, że to twój brat? Nie spotkałam go nigdy wcześniej.
-Przecież widziałaś go kilka razy Sulli! Przyjeżdżał do mnie prawie, co rok w wakacje na parę dni. 
-Na prawdę?  -Zapytałam zszokowana. Nie przypominam sobie nikogo takiego. Takiej urody bym chyba nie zapomniała...
-A pamiętasz jak miałaś 8 lat i jak spadłaś z huśtawki? I tego chłopca, który opatrzył ci później kolano? Albo jak miałaś 14 lat i ten konkurs taneczny? Pamiętasz tego chłopaka, który zajął pierwsze miejsce, a ty drugie? -Próbowała mi przypomnieć.
-To on mi przeszkodził w zajęciu pierwszego miejsca?! Przecież ja nie cierpiałam się z tym chłopakiem! Zawsze się ze mnie nabijał i sądził, że wszystko potrafi lepiej! Czasami miał racje, ale... Przecież teraz on jest taki przystojny i jak on mógł się tak zmienić? -Teraz sobie wszystko przypomniałam. Od kiedy byłam mała, co roku do Victorii przyjeżdżał jej młodszy brat. Zawsze albo chował mi zabawki albo mi dokuczał, nigdy mnie nie lubił. Wtedy, kiedy miałam 8 lat pierwszy raz miał jakiś objaw normalności i był dla mnie przez chwilę miły i opatrzył mi kolano, ale po chwili jego prawdziwa natura do niego wróciła i powiedział mi, że jak mogłam być tak głupia żeby spaść z huśtawki i tak sobie zranić kolano. Jak to możliwe, że ten cudowny Lay i tamten przemądrzały dzieciak to ta sama osoba? Ale to by wyjaśniało skąd zna moje imię, czemu rozmawia ze mną jak ze starym kumplem i twierdzi, że ja i Tao to nie ten sam poziom.
-A więc Sulli, skąd masz te zdjęcia? Przyznaj się! Zakochałaś się i masz na jego punkcie obsesje! -Zażartowała.
-Kiedyś Jong In dał mi je żebym obczaiła nowego tancerza w klubie, w którym pracuje. -Skłamałam. No, bo co mogłam powiedzieć? Nic innego mi w tej chwili mądrzejszego do głowy nie przyszło, a nie mogłam jej powiedzieć no wiesz, pracuje w mafii i planujemy go porwać, chociaż teraz jeszcze bardziej miałam ochotę się wycofać z tego zadania. Nie potrafię tak wykorzystać Laya, a tym bardziej tak zawieść Victorii. Gdyby się dowiedziała... Nawet nie chcę o tym myśleć, co by zrobiła! Ale jak ja mogłam to wytłumaczyć Minho? Przecież to mafia. Tu nie można od tak wycofać się.
-I przyznaj, jest, na co popatrzeć, prawda? -Zapytała dumna, z brata Victoria.
-Szczerze mówiąc nigdy nie widziałam kogoś równie przystojnego. -Przyznałam i wybuchłyśmy śmiechem.
-Sulli, ile ja o tobie rzeczy nie wiedziałam. -Przyznała Luna. Wystraszyła mnie. Stała gdzieś za mną i nagle się tak odezwała. Zupełnie zapomniałam, że tam jest. -Czemu mi nie powiedziałaś, że ten chłopak ci się podoba? Gdybym wiedziała nie przerywałabym wam tam w kuchni. -Zachichotała.
-Tam w kuchni? Sulli. Co ty tam robiłaś z moim bratem? 
-On tylko się pytał gdzie są owoce. Nie wyobrażajcie sobie za dużo! 
-Przypuśćmy, że ci wierzę. -Luna puściła mi oczko. -Wracajmy na to przyjęcie!

*

Zaszyłam się w kącie kanapy stojącej w salonie i miałam zamiar przesiedzieć tam spokojnie całą noc. Nie chciałam wpaść na Laya albo Victorie czy Lune. Muszę ochłonąć i przyswoić parę informacji. Jak na razie udawało mi się to świetnie. Przysiadła się do mnie Amber i plotkowałyśmy o tym jak niektóre dziewczyny niekorzystnie wyglądają. To naprawdę poprawia humor. Po jakimś czasie przyszedł do nas nawet Luhan, pytał się czy nie widziałyśmy może Krystal, a przy okazji trochę pogadaliśmy o pierdołach. Tak przy okazji to bardzo miły chłopak, jest jak słodkie dziecko, którym ma się ochotę zaopiekować. Zupełnie nie musiałam się o tą dwójkę martwić. Jednak moją dobrą aure przerwała Victoria.
-Nie chciałabyś żebym zawołała Laya? Powspominalibyśmy stare dobre czasy. -Dla kogo dobre dla tego dobre... -Poznlibyście się na nowo. On się tak zmienił! Jestem przekonana, że byście się dogadali! On tylko wygląda na takiego pewnego siebie i samodzielnego, a w rzeczywistości jest wrażliwy i potrzebuje opieki. -Zachęcała mnie.
-Dzisiaj nie mam ochoty z nim rozmawiać, może następnym razem. -Odpowiedziałam, według mnie wystarczająco przekonująco.
-Oj Sulli daj spokój! Wiem, że chcesz! Nie wstydź się! -Ona błaga żebym została jego dziewczyną czy jeszcze ma zamiar to zrobić?
-Nie wstydzę się. Ja po prostu... 
-Siostrzyczko, a ty ciągle w tym samym towarzystwie? W poznałaś nikogo nowego w Chinach? -Wiedziałam, że z moim szczęściem to się wydarzy... Yixing, czemu mi to robisz? Ehh...
-O Yixing! Chodź tu szybko! To jest Amber, a Sulli pamiętasz, prawda? 
-A więc teraz mówią na ciebie Sulli. -Zwrócił się do mnie. -Fascynujące.
-Ja chyba muszę iść poszukać Krystal. Wy tutaj zostańcie na chwilę i porozmawiajcie sobie, dobrze? Zaraz wracam! 
-Ale... -Dlaczego ona zawsze mi to robi....
-A więc, Sulli. Co robiłaś przez te 5 lat? -Yixing zwrócił się do mnie. Jak tak patrzę w jego oczy i ten uśmiech z tymi dołeczkami w policzkach to chyba jestem w stanie przeboleć to, że jest taki przemądrzały. Z bliska wygląda jeszcze cudowniej...
-Chodziłam do liceum i rok temu zaczęłam pracować. Nic szczególnego.
-I gdzie teraz pracujesz? 
-Ja jestem... Yyy... Konsultantem do spraw klienta. -No przynajmniej tak mam napisane na papierach załatwionych przez Minho, ale w końcu, jaki taki konsultant zarabia 15 tysięcy dolarów miesięcznie?
-Tak jak myślałem. Nic ciekawego. A ty, Amber tak? Jak się poznałyście z Sulli? -A on, co taki ciekawski? Jego charakteru jednak nie da się przemilczeć...
-W liceum. -Amber odpowiedziała krótko. Ona nigdy nie lubiła ludzi z takim charakterem zwłaszcza, jeśli jest to przystojny facet. Ciekawe, jaka teraz jest jej opinia na jego temat w związku z materiałem na ojca i tak dalej.
-No nieważne. Powinienem już iść. Jest tyle ciekawych rzeczy do zrobienia! -Poszedł nie spoglądając nawet na nas.
-O! A ten, dokąd? -Spytała Victoria.


Po przyjściu do domu od razu położyłam się spać, zasnęłam niemalże od razu. Śnił mi się mój anioł, znowu. -Tylko nie podglądaj! -Pogroził mi nadal zakrywając moje oczy dłońmi abym nie mogła nic dookoła zobaczyć. Prowadził mnie gdzieś, chyba na jakąś łąkę gdyż pod stopami czułam trawę i chyba jakieś polne kwiaty. Nagle natknęłam stopami czegoś zimnego, podłoża wykonanego z kamienia, następnie stąpałam po schodkach. W końcu stanęliśmy 
-Już jesteśmy. -Powiedział i odsłonił moje oczy.
To, co zobaczyłam było niesamowite, poczułam się jakbym była w jakiejś bajce. Staliśmy pod małą altaną zbudowaną z kamieni, otaczały ją pnącza białych róż. Ozdobiona była również drobnymi lampkami, które były już jedynym źródłem światła, ponieważ słońce prawie zaszło. Dookoła widać było tylko hektary przestrzeni z bujnymi kwiatami. Miałam wrażenie, że jest tam każdy gatunek kwiatów, jaki można sobie wymarzyć. A przede mną stał Yixing, mój Yixing. Uśmiechał się do mnie promiennie ze słodkimi dołeczkami w policzkach, a jego niesforna grzywka znowu ograniczała mu widoczność, jednak on w ogóle się tym nie przejmował, przypatrywał mi się tylko w skupieniu, przez chwilę nawet miałam wrażenie, że jest trochę zestresowany. Podszedł do mnie powoli, położył delikatnie swoją dłoń na moim policzku i obdarzył moje usta motylim pocałunkiem. Odebrał mi tym całe powietrze z płuc, nadal nie mogę się przyzwyczaić do tego uczucia. Oderwał dłoń od mojego policzka i ukucnął przede mną z małym otwartym pudełeczkiem w ręku w jego środku coś delikatnie połyskiwało. Przypatrywałam mu się uważnie.
-Yixing, ty... -Czułam jak moje oczy robią się coraz bardziej wilgotne, a przez gardło nie może mi przejść już ani jedno słowo.
-Jin-Ri. Wyjdziesz za mnie? /
Obudziłam się. Leżałam oniemiała. Co to było? Za piękne, żeby mogło kiedykolwiek być prawdziwe. Dlaczego mam takie bezsensowne sny? Nie mogę mieć jakiś proroczych albo coś takiego? Spojrzałam na zegarek 08: 12, pora wstawać. 
Po dziesięciu minutach krzątania się po kuchni zadzwonił do mnie mój bart.
-Jong In, co tam słychać?
-Mam problem Jin Ri. Mogłabyś do mnie przyjechać?
-Jaki problem? Co się stało? -Pytałam zmartwiona.
-Opowiem ci jak przyjedziesz. Przyjedź. Prooooszę.
-No dobrze, dobrze. Będę za godzinę.


*

-Tylko po to kazałeś mi przebyć pół miasta? Żeby mi oznajmić, że zawartość twojej lodówki zmalała?! -Wściekłam, się na niego. No, bo kto by był spokojny? Głupi dzieciak...
-Wiesz przecież, że nie umiem robić zakupów, a ty za to umiesz i to doskonale. -Próbował złagodzić mój gniew oślim spojrzeniem, ale wyglądał jeszcze bardziej głupi, zamiast słodko. Przynajmniej trochę mnie rozśmieszył.
Zgodziłam się na te absurdalne zakupy, inaczej nie dałby mi wrócić do domu. Zawsze lubiłam robić zakupy, ale nie z nim. On nawet nie wie, co chcę, co ma w domu, a czego nie, na co ma ochotę, albo, co by mu się przydało, więc wszystko wybieram sama, a ten jeszcze wybrzydza. Przez takie właśnie miłe i przyjemne zakupy przeminęło mi już kilka godzin mojej cennej egzystencji. Spojrzałam na zegarek - 13:42. To czysty absurd!
Po powrocie z zakupów musiałam oczywiście zacząć robić mu obiad, bo oczywiście on nie umie gotować. A jeszcze na domiar złego obudził się już Sehun. Nie to żebym go nie lubiła, to naprawdę sympatyczny i śliczny dzieciak, ale razem z Jong Inem mają czasami takie pomysły... Tym razem wymyślili, że pałeczki do ryżu ustrugają sobie sami z drewna, które miało być do kominka, a kto będzie musiał później po nich sprzątać? Oczywiście JA! Czasami zastanawiam się jak oni sobie dają rade, kiedy nie mam czasu, żeby tutaj przyjść...
Po obiedzie chciałam już iść do siebie, ale Jong In znowu wymyślił coś pilnego. -Pójdziesz ze mną do kina? Wykupiłem już bilety. Za godzinę zaczyna się seans, a Sehunnie nie chce ze mną iść. -Wygiął usta w podkówkę.
-Kai, zlituj się jest 16. Od rana zajmuje się tobą jakbyś był małym dzieckiem. Nie masz innych kolegów? Albo nie możesz iść sam? Może spotkasz przy okazji jakąś dziewczynę, która przejmie moje obowiązki dotyczące opieki nad tobą. To by było miłe.
-Sulli. -Zrobił jeszcze bardziej smutną minę. -Ranisz mnie. Ja chcę iść z tobą. -Aż tupnął nogą z emocji. -Nie lubię innych dziewczyn. Są... Są głupie! A ty jesteś mądra.
-Nie przesadzaj. Nie jestem taka znowu mądra, a inne dziewczyny nie są aż tak głupie, niektóre na pewno są dużo mądrzejsze ode mnie.
-Ale Sulli no. Prooooszę. -Przytulił mnie. On ma jakiś dzień miłości dzisiaj albo coś? Nie pamiętam, kiedy był dla mnie taki miły i kochany, a jednocześnie denerwujący. Normalnie dawno by powiedział, że już mnie nie lubi i mam być głupią gdzie indziej.
-Nooo. Zgoda. -Mam zbyt miękkie serce.
Film, a raczej bajka okazała się być o jakiś misiach, które jak się denerwują to wyrastają im skrzydełka. Bez sensu! Kto robi takie bajki? I tym bardziej, kto je ogląda? No tak. Jong In. Naprawdę głupi dzieciak...
-Mogę już iść do domu? -Spytałam się z nadzieją w oczach. 
-Teraz już tak. -Powiedział z szerokim uśmiechem.
-Chwalcie Pana! Cud!
-Chodź, odprowadzę cię. Robi się już ciemno.


Wchodząc do mieszkania przywitały mnie egipskie ciemności. Dziwne. Amber powinna być w domu. Nie mówiła mi, że gdzieś wychodzi wieczorem. Jong In nadal czaił się za mną, żeby upewnić się, że bezpiecznie dotarłam do swojego pokoju. Ciekawe, co on mógł zrobić gdyby ktoś mnie napadł? Wysłać za kare bandytę na tą bajkę o misiach? Pfff. Niech on się lepiej martwi jak później trafi sam do domu.
Nagle w salonie rozbłysły światła.
-NIESPODZIANKA!
-Wszystkiego najlepszego Sulli!
Co to? Mam urodziny? Już 14 marca? Na to by wychodziło.
W salonie zobaczyłam tłum ludzi. Wszystkie trzy moje ulubione przyjaciółki, Suhunnie, Luhana, Tao, Krisa, Suho, Donghae, Eunhyuka, a nawet DJ'a Xiumina z klubu, no i Laya.
-Nie zapomnieliście! -Naprawdę mnie zaskoczyli, niektórych z nich znam tak krótko, a mają już ochotę obchodzić ze mną moje urodziny.
-Wszystkiego najlepszego Jin Ri. -Powiedział Lay, kiedy już wszyscy zajęli się sobą, a ja wpatrywałam się przez okno na panoramę Seulu popijając szampana. -Chyba nie powinienem już mówić do ciebie smarkulo, tak jak kiedyś. -Wręczył mi pudełko z prezentem.
-Dziękuję Yixing. To naprawdę miło z twojej strony, ale nie musiałeś.
-No już, już. Otwórz szybko. -Chyba pierwszy raz obdarzył mnie tak uroczym uśmiechem.
Odpakowałam powoli. Niesamowite.
-Czy to jest kot? 
-Tak Sulli, to jest kot, robisz postępy w myśleniu. -Zaśmiał się i poszedł w swoją stronę.
-Ale co ja mam z tym kotem zrobić?
Patrzyłam na malutkiego puszystego kota, w szaro-czarne prążki, który uważnie stąpał po moich kolanach i obwąchiwał spodnie. Był naprawdę słodki. Przecież go nie wyrzucę nigdzie, ani nie oddam do schroniska.
-Chyba będziemy musieli się zakolegować. -Powiedziałam do kota. -Nazwę cię Xing Xing.

*

Po moim przyjęciu urodzinowym miałam ochotę trochę pospacerować.  Małego Xing Xing zostawiłam z Amber, była zachwycona. Uwielbia wszelkie żyjątka, ale, od kiedy 2 lata temu jej pies, którego miała od kąd sięga pamięcią zdechł z przyczyn naturalnych, nie miała ochoty na adopcje zwierząt.
W nocy Seul był tak przepiękny, że miało się czasami wrażenie, że jest namalowany, a ja jeszcze miałam ten przywilej mieszkania nieopodal rzeki Han, często tam spacerowałam tak jak dzisiaj. O tej porze można się tu zrelaksować jak nigdzie indziej, zazwyczaj było pusto, czasami tylko przechadzały się zakochane pary, albo zupełnie nieszkodliwi bezdomni. Dzisiaj miałam okazje spotkać nieco inny typ ludzi. 
-Proszę, proszę, kogo my tu mamy? Patrzcie, jaka ślicznotka, chyba się zgubiła. 
Za obleśnym facetem, który miał czelność się do mnie odezwać stało dwóch chyba jeszcze bardziej obleśnych facetów, jeżeli to w ogóle było możliwe.
-Odczepcie się! Nie macie nic innego do roboty?! -Wysyczałam do nich przerażona.
-Tak się składa, że NIE. -Facet przybliżył się do mnie i przejechał dłonią po mojej żuchwie. W nozdrza uderzył mnie ostry zapach alkoholu pomieszany z potem. Obrzydliwe. Zaraz chyba zwrócę mój urodzinowy tort.
-Powiedziałam żebyś się odczepił! -Strąciłam jego dłoń z mojej skóry. Teraz już nie byłam przerażona, ale mocno wkurzona.
-Nie potrafisz się bawić maleńka? Przecież nie ugryzę. Spokojnie. -Wybuchł śmiechem, a za nim tamtych dwóch ułomów.
Nim zdążyłam spostrzec, co się dookoła mnie dzieje, ktoś mnie odepchnął a ja upadłam na ziemie. Gdy rozejrzałam się dookoła zobaczyłam Laya. Powalił jednego z tych obleśnych facetów i zamierzał już znokautować drugiego. Po chwili stał nad trójką nieprzytomnych facetów i dyszał ciężko. Podszedł do mnie, postawił na nogi i zrobił coś, czego nie spodziewałam się jeszcze bardziej od tego co zobaczyłam przed chwilą - przytulił mnie. Zhang Yixing PRZYTULIŁ!
-Wszystko w porządku?
-Jak ty...
-Cii. Nie chcę o tym mówić. Odprowadzę cię do domu, bo zaraz znowu mnie w coś niebezpiecznego wciągniesz.
-Ale ja cie...
-Ciii.
Przybrałam na twarzy minę wyrażającą grymas złości. Yixing tylko roześmiał się słodko. 
Kiedy staliśmy już obok apartamentowcu, w którym mieszkam Lay zatrzymał się i zaczął nad czymś myśleć. Złapał mnie za rękę i pociągnął w wąską uliczkę, w której było ledwo cokolwiek widać. Obserwowałam tylko jego dalsze poczynania, nie odzywając się słowem, a serce biło mi coraz mocniej. Postawił mnie pod murem, położył rękę na nim obok mojej głowy, zaczął na mnie patrzeć i znowu nad czymś myśleć. Nagle poczułam na swoich ustach ciepło jego miękkich warg. Po całym ciele przebiegły mi przyjemne dreszcze. Nie potrafiłam się ruszyć. Wszystko działo się tak szybko. 
Odsunął się powoli od mnie, popatrzył na moją zszokowaną twarz jeszcze chwile i odwrócił się ode mnie.
-Dzisiaj za dużo wypiłem. Zapomnij o tym. Wracaj do domu.
░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░



Ostatni wpis - 7 września. Dzisiaj - 3 października. T__T Przez ostatni miesiąc nie miałam ani czasu ani weny na pisanie, na szczęście ten rozdział napisałam jeszcze w wakacje. Wątpię żeby w najbliższym czasie naszła mnie wena, ale kto wie... Przypuszczam, że kolejny rozdział zobaczy tego bloga może w ferie, a może jeszcze później. Nie zawieszam tego bloga bo pomysłów na to opowiadanie mi zdecydowanie nie brakuje, więc nie myślcie, że to się zbliża ku końcowi! :)

Pozdrawiam was robaczki. XOXO ♥