czwartek, 3 października 2013

Red Orchid: Part 3

Tytuł: Red Orchid

Autor: Nyuxoxo
Rozdział: 3-?
Długość: 2506 słów
Paring: Niespodzianka
Rodzaj: fluff, angst, romantic, komedia etc.
Uwagi: Możliwe wystąpienie przekleństw.


░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░
-To jest twój brat?! -Victoria kilka razy wspominała mi o tym, że ma brata, ale po rozwodzie jej rodziców on zamieszkał z matką w Chinach. 
-Nie mów mi, że nie wiedziałaś. Serio nie wiedziałaś? Jak mogłaś go nie poznać? On też ci nie powiedział? Przecież skoro umawiacie się ze sobą...
-Nie! Nie umawiamy się! Nic z tych rzeczy! -Szybko zaprzeczyłam. -Skąd mogłam wiedzieć, że to twój brat? Nie spotkałam go nigdy wcześniej.
-Przecież widziałaś go kilka razy Sulli! Przyjeżdżał do mnie prawie, co rok w wakacje na parę dni. 
-Na prawdę?  -Zapytałam zszokowana. Nie przypominam sobie nikogo takiego. Takiej urody bym chyba nie zapomniała...
-A pamiętasz jak miałaś 8 lat i jak spadłaś z huśtawki? I tego chłopca, który opatrzył ci później kolano? Albo jak miałaś 14 lat i ten konkurs taneczny? Pamiętasz tego chłopaka, który zajął pierwsze miejsce, a ty drugie? -Próbowała mi przypomnieć.
-To on mi przeszkodził w zajęciu pierwszego miejsca?! Przecież ja nie cierpiałam się z tym chłopakiem! Zawsze się ze mnie nabijał i sądził, że wszystko potrafi lepiej! Czasami miał racje, ale... Przecież teraz on jest taki przystojny i jak on mógł się tak zmienić? -Teraz sobie wszystko przypomniałam. Od kiedy byłam mała, co roku do Victorii przyjeżdżał jej młodszy brat. Zawsze albo chował mi zabawki albo mi dokuczał, nigdy mnie nie lubił. Wtedy, kiedy miałam 8 lat pierwszy raz miał jakiś objaw normalności i był dla mnie przez chwilę miły i opatrzył mi kolano, ale po chwili jego prawdziwa natura do niego wróciła i powiedział mi, że jak mogłam być tak głupia żeby spaść z huśtawki i tak sobie zranić kolano. Jak to możliwe, że ten cudowny Lay i tamten przemądrzały dzieciak to ta sama osoba? Ale to by wyjaśniało skąd zna moje imię, czemu rozmawia ze mną jak ze starym kumplem i twierdzi, że ja i Tao to nie ten sam poziom.
-A więc Sulli, skąd masz te zdjęcia? Przyznaj się! Zakochałaś się i masz na jego punkcie obsesje! -Zażartowała.
-Kiedyś Jong In dał mi je żebym obczaiła nowego tancerza w klubie, w którym pracuje. -Skłamałam. No, bo co mogłam powiedzieć? Nic innego mi w tej chwili mądrzejszego do głowy nie przyszło, a nie mogłam jej powiedzieć no wiesz, pracuje w mafii i planujemy go porwać, chociaż teraz jeszcze bardziej miałam ochotę się wycofać z tego zadania. Nie potrafię tak wykorzystać Laya, a tym bardziej tak zawieść Victorii. Gdyby się dowiedziała... Nawet nie chcę o tym myśleć, co by zrobiła! Ale jak ja mogłam to wytłumaczyć Minho? Przecież to mafia. Tu nie można od tak wycofać się.
-I przyznaj, jest, na co popatrzeć, prawda? -Zapytała dumna, z brata Victoria.
-Szczerze mówiąc nigdy nie widziałam kogoś równie przystojnego. -Przyznałam i wybuchłyśmy śmiechem.
-Sulli, ile ja o tobie rzeczy nie wiedziałam. -Przyznała Luna. Wystraszyła mnie. Stała gdzieś za mną i nagle się tak odezwała. Zupełnie zapomniałam, że tam jest. -Czemu mi nie powiedziałaś, że ten chłopak ci się podoba? Gdybym wiedziała nie przerywałabym wam tam w kuchni. -Zachichotała.
-Tam w kuchni? Sulli. Co ty tam robiłaś z moim bratem? 
-On tylko się pytał gdzie są owoce. Nie wyobrażajcie sobie za dużo! 
-Przypuśćmy, że ci wierzę. -Luna puściła mi oczko. -Wracajmy na to przyjęcie!

*

Zaszyłam się w kącie kanapy stojącej w salonie i miałam zamiar przesiedzieć tam spokojnie całą noc. Nie chciałam wpaść na Laya albo Victorie czy Lune. Muszę ochłonąć i przyswoić parę informacji. Jak na razie udawało mi się to świetnie. Przysiadła się do mnie Amber i plotkowałyśmy o tym jak niektóre dziewczyny niekorzystnie wyglądają. To naprawdę poprawia humor. Po jakimś czasie przyszedł do nas nawet Luhan, pytał się czy nie widziałyśmy może Krystal, a przy okazji trochę pogadaliśmy o pierdołach. Tak przy okazji to bardzo miły chłopak, jest jak słodkie dziecko, którym ma się ochotę zaopiekować. Zupełnie nie musiałam się o tą dwójkę martwić. Jednak moją dobrą aure przerwała Victoria.
-Nie chciałabyś żebym zawołała Laya? Powspominalibyśmy stare dobre czasy. -Dla kogo dobre dla tego dobre... -Poznlibyście się na nowo. On się tak zmienił! Jestem przekonana, że byście się dogadali! On tylko wygląda na takiego pewnego siebie i samodzielnego, a w rzeczywistości jest wrażliwy i potrzebuje opieki. -Zachęcała mnie.
-Dzisiaj nie mam ochoty z nim rozmawiać, może następnym razem. -Odpowiedziałam, według mnie wystarczająco przekonująco.
-Oj Sulli daj spokój! Wiem, że chcesz! Nie wstydź się! -Ona błaga żebym została jego dziewczyną czy jeszcze ma zamiar to zrobić?
-Nie wstydzę się. Ja po prostu... 
-Siostrzyczko, a ty ciągle w tym samym towarzystwie? W poznałaś nikogo nowego w Chinach? -Wiedziałam, że z moim szczęściem to się wydarzy... Yixing, czemu mi to robisz? Ehh...
-O Yixing! Chodź tu szybko! To jest Amber, a Sulli pamiętasz, prawda? 
-A więc teraz mówią na ciebie Sulli. -Zwrócił się do mnie. -Fascynujące.
-Ja chyba muszę iść poszukać Krystal. Wy tutaj zostańcie na chwilę i porozmawiajcie sobie, dobrze? Zaraz wracam! 
-Ale... -Dlaczego ona zawsze mi to robi....
-A więc, Sulli. Co robiłaś przez te 5 lat? -Yixing zwrócił się do mnie. Jak tak patrzę w jego oczy i ten uśmiech z tymi dołeczkami w policzkach to chyba jestem w stanie przeboleć to, że jest taki przemądrzały. Z bliska wygląda jeszcze cudowniej...
-Chodziłam do liceum i rok temu zaczęłam pracować. Nic szczególnego.
-I gdzie teraz pracujesz? 
-Ja jestem... Yyy... Konsultantem do spraw klienta. -No przynajmniej tak mam napisane na papierach załatwionych przez Minho, ale w końcu, jaki taki konsultant zarabia 15 tysięcy dolarów miesięcznie?
-Tak jak myślałem. Nic ciekawego. A ty, Amber tak? Jak się poznałyście z Sulli? -A on, co taki ciekawski? Jego charakteru jednak nie da się przemilczeć...
-W liceum. -Amber odpowiedziała krótko. Ona nigdy nie lubiła ludzi z takim charakterem zwłaszcza, jeśli jest to przystojny facet. Ciekawe, jaka teraz jest jej opinia na jego temat w związku z materiałem na ojca i tak dalej.
-No nieważne. Powinienem już iść. Jest tyle ciekawych rzeczy do zrobienia! -Poszedł nie spoglądając nawet na nas.
-O! A ten, dokąd? -Spytała Victoria.


Po przyjściu do domu od razu położyłam się spać, zasnęłam niemalże od razu. Śnił mi się mój anioł, znowu. -Tylko nie podglądaj! -Pogroził mi nadal zakrywając moje oczy dłońmi abym nie mogła nic dookoła zobaczyć. Prowadził mnie gdzieś, chyba na jakąś łąkę gdyż pod stopami czułam trawę i chyba jakieś polne kwiaty. Nagle natknęłam stopami czegoś zimnego, podłoża wykonanego z kamienia, następnie stąpałam po schodkach. W końcu stanęliśmy 
-Już jesteśmy. -Powiedział i odsłonił moje oczy.
To, co zobaczyłam było niesamowite, poczułam się jakbym była w jakiejś bajce. Staliśmy pod małą altaną zbudowaną z kamieni, otaczały ją pnącza białych róż. Ozdobiona była również drobnymi lampkami, które były już jedynym źródłem światła, ponieważ słońce prawie zaszło. Dookoła widać było tylko hektary przestrzeni z bujnymi kwiatami. Miałam wrażenie, że jest tam każdy gatunek kwiatów, jaki można sobie wymarzyć. A przede mną stał Yixing, mój Yixing. Uśmiechał się do mnie promiennie ze słodkimi dołeczkami w policzkach, a jego niesforna grzywka znowu ograniczała mu widoczność, jednak on w ogóle się tym nie przejmował, przypatrywał mi się tylko w skupieniu, przez chwilę nawet miałam wrażenie, że jest trochę zestresowany. Podszedł do mnie powoli, położył delikatnie swoją dłoń na moim policzku i obdarzył moje usta motylim pocałunkiem. Odebrał mi tym całe powietrze z płuc, nadal nie mogę się przyzwyczaić do tego uczucia. Oderwał dłoń od mojego policzka i ukucnął przede mną z małym otwartym pudełeczkiem w ręku w jego środku coś delikatnie połyskiwało. Przypatrywałam mu się uważnie.
-Yixing, ty... -Czułam jak moje oczy robią się coraz bardziej wilgotne, a przez gardło nie może mi przejść już ani jedno słowo.
-Jin-Ri. Wyjdziesz za mnie? /
Obudziłam się. Leżałam oniemiała. Co to było? Za piękne, żeby mogło kiedykolwiek być prawdziwe. Dlaczego mam takie bezsensowne sny? Nie mogę mieć jakiś proroczych albo coś takiego? Spojrzałam na zegarek 08: 12, pora wstawać. 
Po dziesięciu minutach krzątania się po kuchni zadzwonił do mnie mój bart.
-Jong In, co tam słychać?
-Mam problem Jin Ri. Mogłabyś do mnie przyjechać?
-Jaki problem? Co się stało? -Pytałam zmartwiona.
-Opowiem ci jak przyjedziesz. Przyjedź. Prooooszę.
-No dobrze, dobrze. Będę za godzinę.


*

-Tylko po to kazałeś mi przebyć pół miasta? Żeby mi oznajmić, że zawartość twojej lodówki zmalała?! -Wściekłam, się na niego. No, bo kto by był spokojny? Głupi dzieciak...
-Wiesz przecież, że nie umiem robić zakupów, a ty za to umiesz i to doskonale. -Próbował złagodzić mój gniew oślim spojrzeniem, ale wyglądał jeszcze bardziej głupi, zamiast słodko. Przynajmniej trochę mnie rozśmieszył.
Zgodziłam się na te absurdalne zakupy, inaczej nie dałby mi wrócić do domu. Zawsze lubiłam robić zakupy, ale nie z nim. On nawet nie wie, co chcę, co ma w domu, a czego nie, na co ma ochotę, albo, co by mu się przydało, więc wszystko wybieram sama, a ten jeszcze wybrzydza. Przez takie właśnie miłe i przyjemne zakupy przeminęło mi już kilka godzin mojej cennej egzystencji. Spojrzałam na zegarek - 13:42. To czysty absurd!
Po powrocie z zakupów musiałam oczywiście zacząć robić mu obiad, bo oczywiście on nie umie gotować. A jeszcze na domiar złego obudził się już Sehun. Nie to żebym go nie lubiła, to naprawdę sympatyczny i śliczny dzieciak, ale razem z Jong Inem mają czasami takie pomysły... Tym razem wymyślili, że pałeczki do ryżu ustrugają sobie sami z drewna, które miało być do kominka, a kto będzie musiał później po nich sprzątać? Oczywiście JA! Czasami zastanawiam się jak oni sobie dają rade, kiedy nie mam czasu, żeby tutaj przyjść...
Po obiedzie chciałam już iść do siebie, ale Jong In znowu wymyślił coś pilnego. -Pójdziesz ze mną do kina? Wykupiłem już bilety. Za godzinę zaczyna się seans, a Sehunnie nie chce ze mną iść. -Wygiął usta w podkówkę.
-Kai, zlituj się jest 16. Od rana zajmuje się tobą jakbyś był małym dzieckiem. Nie masz innych kolegów? Albo nie możesz iść sam? Może spotkasz przy okazji jakąś dziewczynę, która przejmie moje obowiązki dotyczące opieki nad tobą. To by było miłe.
-Sulli. -Zrobił jeszcze bardziej smutną minę. -Ranisz mnie. Ja chcę iść z tobą. -Aż tupnął nogą z emocji. -Nie lubię innych dziewczyn. Są... Są głupie! A ty jesteś mądra.
-Nie przesadzaj. Nie jestem taka znowu mądra, a inne dziewczyny nie są aż tak głupie, niektóre na pewno są dużo mądrzejsze ode mnie.
-Ale Sulli no. Prooooszę. -Przytulił mnie. On ma jakiś dzień miłości dzisiaj albo coś? Nie pamiętam, kiedy był dla mnie taki miły i kochany, a jednocześnie denerwujący. Normalnie dawno by powiedział, że już mnie nie lubi i mam być głupią gdzie indziej.
-Nooo. Zgoda. -Mam zbyt miękkie serce.
Film, a raczej bajka okazała się być o jakiś misiach, które jak się denerwują to wyrastają im skrzydełka. Bez sensu! Kto robi takie bajki? I tym bardziej, kto je ogląda? No tak. Jong In. Naprawdę głupi dzieciak...
-Mogę już iść do domu? -Spytałam się z nadzieją w oczach. 
-Teraz już tak. -Powiedział z szerokim uśmiechem.
-Chwalcie Pana! Cud!
-Chodź, odprowadzę cię. Robi się już ciemno.


Wchodząc do mieszkania przywitały mnie egipskie ciemności. Dziwne. Amber powinna być w domu. Nie mówiła mi, że gdzieś wychodzi wieczorem. Jong In nadal czaił się za mną, żeby upewnić się, że bezpiecznie dotarłam do swojego pokoju. Ciekawe, co on mógł zrobić gdyby ktoś mnie napadł? Wysłać za kare bandytę na tą bajkę o misiach? Pfff. Niech on się lepiej martwi jak później trafi sam do domu.
Nagle w salonie rozbłysły światła.
-NIESPODZIANKA!
-Wszystkiego najlepszego Sulli!
Co to? Mam urodziny? Już 14 marca? Na to by wychodziło.
W salonie zobaczyłam tłum ludzi. Wszystkie trzy moje ulubione przyjaciółki, Suhunnie, Luhana, Tao, Krisa, Suho, Donghae, Eunhyuka, a nawet DJ'a Xiumina z klubu, no i Laya.
-Nie zapomnieliście! -Naprawdę mnie zaskoczyli, niektórych z nich znam tak krótko, a mają już ochotę obchodzić ze mną moje urodziny.
-Wszystkiego najlepszego Jin Ri. -Powiedział Lay, kiedy już wszyscy zajęli się sobą, a ja wpatrywałam się przez okno na panoramę Seulu popijając szampana. -Chyba nie powinienem już mówić do ciebie smarkulo, tak jak kiedyś. -Wręczył mi pudełko z prezentem.
-Dziękuję Yixing. To naprawdę miło z twojej strony, ale nie musiałeś.
-No już, już. Otwórz szybko. -Chyba pierwszy raz obdarzył mnie tak uroczym uśmiechem.
Odpakowałam powoli. Niesamowite.
-Czy to jest kot? 
-Tak Sulli, to jest kot, robisz postępy w myśleniu. -Zaśmiał się i poszedł w swoją stronę.
-Ale co ja mam z tym kotem zrobić?
Patrzyłam na malutkiego puszystego kota, w szaro-czarne prążki, który uważnie stąpał po moich kolanach i obwąchiwał spodnie. Był naprawdę słodki. Przecież go nie wyrzucę nigdzie, ani nie oddam do schroniska.
-Chyba będziemy musieli się zakolegować. -Powiedziałam do kota. -Nazwę cię Xing Xing.

*

Po moim przyjęciu urodzinowym miałam ochotę trochę pospacerować.  Małego Xing Xing zostawiłam z Amber, była zachwycona. Uwielbia wszelkie żyjątka, ale, od kiedy 2 lata temu jej pies, którego miała od kąd sięga pamięcią zdechł z przyczyn naturalnych, nie miała ochoty na adopcje zwierząt.
W nocy Seul był tak przepiękny, że miało się czasami wrażenie, że jest namalowany, a ja jeszcze miałam ten przywilej mieszkania nieopodal rzeki Han, często tam spacerowałam tak jak dzisiaj. O tej porze można się tu zrelaksować jak nigdzie indziej, zazwyczaj było pusto, czasami tylko przechadzały się zakochane pary, albo zupełnie nieszkodliwi bezdomni. Dzisiaj miałam okazje spotkać nieco inny typ ludzi. 
-Proszę, proszę, kogo my tu mamy? Patrzcie, jaka ślicznotka, chyba się zgubiła. 
Za obleśnym facetem, który miał czelność się do mnie odezwać stało dwóch chyba jeszcze bardziej obleśnych facetów, jeżeli to w ogóle było możliwe.
-Odczepcie się! Nie macie nic innego do roboty?! -Wysyczałam do nich przerażona.
-Tak się składa, że NIE. -Facet przybliżył się do mnie i przejechał dłonią po mojej żuchwie. W nozdrza uderzył mnie ostry zapach alkoholu pomieszany z potem. Obrzydliwe. Zaraz chyba zwrócę mój urodzinowy tort.
-Powiedziałam żebyś się odczepił! -Strąciłam jego dłoń z mojej skóry. Teraz już nie byłam przerażona, ale mocno wkurzona.
-Nie potrafisz się bawić maleńka? Przecież nie ugryzę. Spokojnie. -Wybuchł śmiechem, a za nim tamtych dwóch ułomów.
Nim zdążyłam spostrzec, co się dookoła mnie dzieje, ktoś mnie odepchnął a ja upadłam na ziemie. Gdy rozejrzałam się dookoła zobaczyłam Laya. Powalił jednego z tych obleśnych facetów i zamierzał już znokautować drugiego. Po chwili stał nad trójką nieprzytomnych facetów i dyszał ciężko. Podszedł do mnie, postawił na nogi i zrobił coś, czego nie spodziewałam się jeszcze bardziej od tego co zobaczyłam przed chwilą - przytulił mnie. Zhang Yixing PRZYTULIŁ!
-Wszystko w porządku?
-Jak ty...
-Cii. Nie chcę o tym mówić. Odprowadzę cię do domu, bo zaraz znowu mnie w coś niebezpiecznego wciągniesz.
-Ale ja cie...
-Ciii.
Przybrałam na twarzy minę wyrażającą grymas złości. Yixing tylko roześmiał się słodko. 
Kiedy staliśmy już obok apartamentowcu, w którym mieszkam Lay zatrzymał się i zaczął nad czymś myśleć. Złapał mnie za rękę i pociągnął w wąską uliczkę, w której było ledwo cokolwiek widać. Obserwowałam tylko jego dalsze poczynania, nie odzywając się słowem, a serce biło mi coraz mocniej. Postawił mnie pod murem, położył rękę na nim obok mojej głowy, zaczął na mnie patrzeć i znowu nad czymś myśleć. Nagle poczułam na swoich ustach ciepło jego miękkich warg. Po całym ciele przebiegły mi przyjemne dreszcze. Nie potrafiłam się ruszyć. Wszystko działo się tak szybko. 
Odsunął się powoli od mnie, popatrzył na moją zszokowaną twarz jeszcze chwile i odwrócił się ode mnie.
-Dzisiaj za dużo wypiłem. Zapomnij o tym. Wracaj do domu.
░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░



Ostatni wpis - 7 września. Dzisiaj - 3 października. T__T Przez ostatni miesiąc nie miałam ani czasu ani weny na pisanie, na szczęście ten rozdział napisałam jeszcze w wakacje. Wątpię żeby w najbliższym czasie naszła mnie wena, ale kto wie... Przypuszczam, że kolejny rozdział zobaczy tego bloga może w ferie, a może jeszcze później. Nie zawieszam tego bloga bo pomysłów na to opowiadanie mi zdecydowanie nie brakuje, więc nie myślcie, że to się zbliża ku końcowi! :)

Pozdrawiam was robaczki. XOXO ♥



9 komentarzy:

  1. Bardzo podoba mi się to opo:) Szczególnie, że czytałam wiele paringów z facetami w rolach głównych, więc ten jest miłą niespodzianką. Ciekawią mnie dalsze losy Sulli i Laya, ale na to przyjdzie czas, zanim nam je wyjawisz;)
    Czekam na kolejny rozdział i posyłam ci życzenia weny! Trzymam kciuki!<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie spodobał mi się motyw z aniołem *.* A usprawiedliwienie pocałunku mnie rozwlialo (n_n)
    Zapraszam do mnie http://niebieski-kapturek-opowiadania.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. nie mogę się doczekać następnego rozdziału! umieram z ciekawości co będzie z Sulli i layem! mam nadzieje że wena ci dopisze i wstawisz szybciej nowy rozdział, bo uschnę z ciekawości XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra. On mnie rozwala. I bajka o miśkach <3 Kai ja chętnie z tobą pójdę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ayami, dziękuję ^^ za komentarz ;> Czytaj dalej!<3 Hwating! :)

      Usuń
  5. Boziuu genialne opowiadanie, czytając kolejne kawałki coraz bardziej mi się podoba !! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwww :3 Dziękuję <3 Nawet nie wiesz ile radości sprawiają mi takie komentarze :)
      xoxo :*

      Usuń
  6. LAY TY KRETYNIE! JAK ONA MA O TYM ZAPOMNIEĆ?!
    tyle emocji teraz mam ;;;
    Też chcę kotka na urodziny ;________;
    Kup mi ;;;;;

    ~tuchii

    OdpowiedzUsuń