Autor: Nyuxoxo
Rozdział: 6-?
Długość: 2726
Paring: niespodzianka.
Rodzaj: fluff, angst, romantic, komedia etc.
Uwagi: Wszystkie powtórzenia są celowe.
░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░
-Co to ma być? -Podparłam się na łokciach i rozejrzałam dookoła. Pokój, w którym się znajdywałam nie przypominał mi żadnego z pokoi w mieszkaniach moich znajomych. No chyba, że przeprowadzili bardzo gruntowny remont... Szaro-zielone ściany, meble z ciemnego drewna, drogi sprzęt audio, brązowe zasłony w oknach, obraz na ścianie nieprzedstawiający nic konkretnego oprócz abstrakcyjnych "maziaji". W jednej chwili ogarnął mnie ogromny strach.
Wyślizgnęłam się z łóżka najciszej jak tylko potrafiłam. Spoglądając na siebie szybko, mogłam stwierdzić, że może w całej tej sytuacji miałam jakieś szczęście, nikt nie wykorzystał mojego stanu nietrzeźwości i moje ubranie od wczoraj pozostało nietknięte. Pewnie trudno w to uwierzyć, ale, mimo, że już mam 20 lat -nadal jestem dziewicą! Niektórym pewnie wstyd byłoby się przyznać, ale ja jestem z siebie bardzo dumna.
Podeszłam na palcach do drzwi sypialni i uchyliłam je delikatnie żeby rozejrzeć się po pozostałej części mieszkania. Na szczęście po nikim ani śladu. Może uda wyjść mi się stąd niepostrzeżenie. Nadal na palcach skierowałam się do wyjścia i już moja ręka dotknęła klamki, kiedy czyjś głos na chwile zatrzymał moje serce.
-Wybierasz się gdzieś? Bez pożegnania? Ani nawet podziękowania? -Obróciłam się powoli, aby tego kogoś zilustrować. Jak zwykle w takich sytuacjach moja zdolność myślenia i mówienia jednocześnie, odmówiła posłuszeństwa. Patrzyłam tylko na mojego rozmówce w szoku.
-To skrzypienie i tupotanie nie pozwala mi się skoncentrować na nauce. Wiedziałem, że zabranie cię tutaj to zły pomysł. Ehh... -Chłopak pokręcił głową i oparł ręce na biodrach. -I co ja mam z tobą zrobić?
-Ej! Lay! Nie wzbudzaj w niej poczucia winy! -Z kuchni nieznanego mi do tej pory mieszkania wyłonił się Kris z miską pełną jakiś przekąsek.
Wyższy chłopak podszedł do mnie szybkim krokiem i złapał mnie za ramiona prowadząc do kanapy.
-Siadaj Sulli, nie przejmuj się nim, zawsze jest przewrażliwiony na punkcie ciszy przed egzaminami. -Powiedział i usiadł na miejscu obok mnie, kiedy w tym samym czasie odprowadzałam niższego wzrokiem, który ponownie zaszył się prawdopodobnie w swoim pokoju.
-Yy... Kris? -Odezwałam się w końcu nieśmiało.
-Mhm. -Zerknął na mnie.
-To wasze mieszkanie, tak? -Kiwnął głową potwierdzająco. -Co ja tutaj robię? -Wlepiłam w niego wzrok oczekując porządnych wyjaśnień.
-Upiłaś się wczoraj i zasnęłaś trzymając Yixinga za rękę. Niestety, a może i stety twój uścisk był na tyle silny, że nie dało się was odkleić, więc przetransportowaliśmy cię razem z nim tutaj. -Wyjaśnij nadzwyczaj spokojnie, jakby to się przytrafiało, co tydzień.
-Tak porostu? -Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-Mhm.
-Więc jak to się stało, że jak wstałam to moja ręka była już wolna?
-Wazelina. -Popatrzył na mnie z dziwnym uśmiechem, poruszając brwiami dwuznacznie.
-Ajśś! Chłopacy... -Spojrzałam na niego zniesmaczona, a później na swoją rękę. Faktycznie moja lewa ręka była dziwnie śliska... Ciekawe, do czego innego używali tej wazeliny. EH! Wole nie wiedzieć!
Ale jakby tak pomyśleć o tej sprawie to jest to przerażające. Bardzo. Co ja jeszcze mogłam tam dziwnego robić oprócz trzymania Laya za rękę? Albo... Tak właściwie, dlaczego Lay dał się złapać za rękę?
-Kris. Aa, coś dziwnego się wczoraj działo, kiedy odpłynęłam?
-Oprócz tego, że przespałaś pół tej żałosnej imprezy przytulona do Laya i trzymająca go za rękę? To chyba nic. Noo, może to, że Kai i Sehun włączyli funkcje odkurzacza. No yy, sama rozumiesz. Albo, że Amber wypłakała, żale przy kolejnym z rzędu śpiewaniu jakiejś smutnej piosenki.
O ile Kaia i Sehuna jestem sobie w stanie wyobrazić to płaczącej Amber ani trochę. A mnie przytulonej do Laya?
To już w ogóle! Jacież pierdziele... Dlaczego właśnie wtedy musiałam zasnąć?! Może, chociaż ktoś zdjęcia zrobił...
-Hej! Możecie sobie poplotkować gdzie indziej? Ja się tutaj próbuje uczyć! -Obwieścił Lay wyłaniający się głową ze swojego pokoju.
-Oj dobrze, już dobrze! -Burknął Kris.
*
Nie mogłam ich przekonać, że nie potrzebuje niańki, aby przejść kilka ulic do swojego domu. Czy ja wyglądam na taką, która przyciąga wszystkie kłopoty?! Co prawda Lay był świadkiem jak zaczepiło mnie kilku nieprzyjemnych gościu... Ale to było o 4 w nocy! A teraz mamy 12.
-Mieszkasz w bardzo niebezpiecznej dzielnicy! -Ciągnął Kris. -O! Widziałaś tamtego typa? Wygląda podejrzanie. To pewnie jakiś żul, który całe dnie stoi pod sklepem. A widziałaś jak na ciebie zerkał? Gdyby nie my to cos by ci zrobił! -Poklepał się dumnie po piersi.
-Ten typek to pan Lee. Mieszka niedaleko mnie i pewnie miał ochotę się przywitać, ale zrezygnował na twój widok.
-Eee tam! -Nadal nie dawał za wygraną.
Yixing już w połowie drogi zrezygnował z brania udziału w tej sprzeczce, za co w zamian, co chwile chichotał. Niezwykle uroczo... Przez ten widok ciężko było mi nawet powiedzieć coś mądrego!
-Noo, to, co? Trzymaj się, nie? I nie zapominaj, po 20 nie wychodź sama z domu! -Powiedział na pożegnanie Kris.
-Tak, tak. A dzwonić do ciebie codziennie przed snem też mam? -Zaśmiałam się z niego cicho.
-Hmm. Do mnie to może nie, ale za to do niego -Objął ramieniem Laya, dla zrozumienia, że to o niego chodzi. -Już tak. -Odparł z uśmiechem. Przy czym mina Yixinga była niezmiennie w uśmiechu, a oczy skierowane były gdzieś w bok, jakby uznał, że to zupełnie nie o niego chodzi.
-No, to ja już idę. Pewnie Amber już się martwi. Na razie! -Pomachałam im na pożegnanie. Nie widziałam, aby Lay coś mówił, ale dałabym sobie rękę uciąć, że słyszałam jego głos, który mówił 'Do zobaczenia Jin Ri.'
-Amber! Już wróciłam! -Krzyknęłam przekraczając próg, obwieszczając swój powrót.
-Nareszcie! -Objęła mnie nagle -Gdzie się podziewałaś tyle czasu? Martwiłam się! Mogłaś, chociaż smsa napisać... -Powiedziała smutno.
-Nie wiem jak to się stało, ale zasnęłam wczoraj i Kris razem z Layem postanowili, że przenocuje u nich. -Odpowiedziałam z uśmiechem i nadzieją, że to ją uspokoi.
-Oh... No, ale dobrze, że nic ci się nie stało.
-Czy ja czuję ramen? -Ominęłam Amber kierując się do kuchni.
-Ah, tak! Właśnie zrobiłam. Jedz dużo, starczy dla obu. -Powiedziała z uśmiechem.
*
-I właśnie wtedy on wyszedł i powiedział, że hałasuje… -Próbowałam opowiedzieć Amber wszystko, co wiedziałam o ostatniej nocy. –Ty naprawdę nic nie pamiętasz?
-Nic, a nic. Ostatnią rzeczą, jaką zanotowałam, była „Błękitna noc”, do której namówił mnie Kris. –Powiedziała z grymasem.
-Aa! Pamiętam to! To wam nawet wyszło. –Odparłam z uśmiechem
-Nie żartuj sobie. Teraz już nikt nie spojrzy na mnie tak jak wtedy…
-Ale ty naprawdę dobrze śpiewasz! –Przekonywałam ją.
-Chyyyba nie. –Zostawała przy swoim.
-Twoja strata. –Uznałam. –A wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze?
-No, co?
-To, że ja niczego nie pamiętam! Nikt pewnie nawet tego nie udokumentował… A to musiało wyglądać tak pięknie! –Dodałam.
-Na pewno… Czekaj, napiszę do Victorii, coś mi się wydaje, że ona by tego nie przepuściła.
-Mhm. –Popatrzyłam na nią z nadzieją.
….
-I co? –Spytałam.
-Ehhh… Tak jak myślałam.
-Czyli co? –Posmutniałam.
-Ma. –Odparła z szerokim uśmiechem.
-Naprawdę?!
-Tak.
-Wysłała ci?! Pokarz!
-Daj telefon to ci wyślę. –Powiedziała z uśmiechem.
-Już. Tyko… Chwila, ale… Widziałaś gdzieś mój telefon?
-Przyniosłaś go ze sobą?
-Chyba tak.
-Poszukaj dobrze. Jak nie, to chyba będziesz musiała się wrócić do Laya.
-Ehhh… Chyba nigdzie go tu nie ma. Ale… Z drugiej strony, to dobry pretekst żeby znowu się z nim zobaczyć. –Odparłam z szerokim uśmiechem.
-Racja. –Odpowiedziała bezemocjonalnie przerzucając rzeczy w przedpokoju.
-No niestety… Chyba czeka mnie spacer. –Powiedziałam opierając się o drzwi frontowe.
-Ehh biedna. –Spojrzała na mnie rozbawiona.
-No, to, do zobaczenia później! –Powiedziałam z szerokim uśmiechem, pomachałam jej na pożegnanie i pobiegłam w odpowiednim kierunku.
*
Do domu Laya i Krisa na szczęście nie mam daleko, normalnym krokiem dotarłabym tam w 15 minut, jednak przez to, że biegłam, całą trasę pokonałam w jakieś 5 minut. Nie obyło się również bez zbulwersowanych spojrzeń starszych pań, na które co chwila wpadałam... Normalne.
Stanęłam przed bramą zdyszana i rozejrzałam się dookoła. Kurcze, nie zauważyłam tego kilka godzin wcześniej, ale tu jest naprawdę pięknie! Ich niewielki, ale nadal bogaty dom otaczał las, a tuż za nim rozciągały się niewielkie góry. W końcu jesteśmy już prawie na przedmieściach. Nie mogąc już dłużej wytrzymać zadzwoniłam do furtki i czekałam cierpliwe, aż ktoś się zainteresuje moim przybyciem, ale po prawie minucie nie zauważyłam żadnych oznak życia dookoła oprócz śpiewających ptaków. Zadzwoniłam, więc ponownie. Stałam przed bramą o rozglądałam się dookoła nie wiedząc, co robić. 'Może nikogo nie ma w środku' - pomyślałam. Chcąc się upewnić spróbowałam otworzyć furtkę i zajrzeć do okien. Na szczęście nikt nie zamknął bramy tak jak należy i weszłam na ich teren bez problemu. Na szczęście dla mnie, być może na nie szczęście dla nich, w końcu nigdy nie wiadomo, komu zachce się wejść na teren ich posiadłości...
Mam nadzieję, że ktoś jednak jest w środku, bo pogoda nie zachęca do stania na dworze. Dopiero teraz zauważyłam, że z nieba powoli zaczynają spadać coraz większe krople deszczu. Zapukałam do drzwi oczekując jakiejś reakcji, ale nadal nic. Zajrzałam do tych okien, do których mogłam zajrzeć, jednak nadal pustki. Nawet samochodu Krisa nigdzie nie dostrzegłam... Jakby ktoś teraz zauważył mnie w akcji pewnie pomyślałby, że jestem jakimś włamywaczem. Zrezygnowana usiadłam na schodach przed drzwiami i postanowiłam cierpliwie czekać. Na szczęście tutaj zakrywa mnie niewielki daszek. Jejku, i co ja mam tutaj teraz robić? Nie wiadomo ile będę tu musiała teraz czekać. Ehh...
Po 30 minutach czekania, byłam już prawie w połowie ustalania jak wyglądałby nasz dom, gdybym zamieszkała z Yixingiem. Oparłam się o mur i przymknęłam oczy, żeby muc sobie wszystko lepiej wyobrazić. Ćwierkania ptaków okazały się być strasznie uspokajające. Nie zorientowałam się, kiedy odpłynęłam w krainę gdzie Yixing zawsze się do mnie cudownie uśmiecha...
*
-No nareszcie się obudziłaś, myślałem, że zostaniesz tu, jako ozdoba świąteczna. -Powiedział Yixing, kiedy powoli otwierałam moje zaspane oczy. Musiało mi się nieźle przysnąć skoro nie zauważyłam, kiedy ktoś, pewnie Lay, przetransportował mnie ze schodów na kanapę, w dużym salonie jego i Krisa domu. Ani nawet nie obudził mnie zapach ciasta czekoladowego...
-Mhm... -Mruknęłam przeciągając się jak kot. -A gdzie jest Kris?
-Tu jestem słoneczko! -Wyłoniła się jego rozradowana głowa z kuchni, a na twarzy Laya pojawił się mały grymas. -Zaraz przyniosę ci coś do jedzenia i mleko bananowe, pewnie zgłodniałaś. -Powiedział troskliwe.
-Nie trzeba! Zaraz pewnie będę szła do siebie. -Przekonywałam go.
-Pff! Leżałaś tu pół dnia a teraz zamierzasz sobie tak po prostu iść? -Spojrzał za mnie zaskoczony i zbulwersowany Lay. -A tak właściwie, czemu tutaj przyszłaś?
-Nie nie nie! Zostajesz tutaj! Widzisz, jaka ulewa jest na zewnątrz? Po za tym zrobiło się już ciemno! -Faktycznie... -Dobrze, że ktoś zgarnął cię z dworu zanim to się rozpętało!
-Ale Amber będzie się martwić... -Wymigiwałam się.
-I słusznie. -Stwierdził Yixing. -Bo zostaniesz tu do rana, pogoda na zewnątrz zwiastuje apokalipsę, jesteś tutaj z dwoma nieprzewidywalnymi mężczyznami, a twoja komórka padła. -Powiedział przybliżając do mnie głowę na niebezpieczną odległość. Przez chwilę pozostawałam wmurowana w siedzenie, aż w końcu mnie oświeciło.
-O! Moja komórka! A więc jednak była tutaj. -Sięgnęłam po nią leżącą na stoliku.
-Co za pech. PADŁA.
-Nie macie ładowarki? -Spytałam z niedowierzaniem.
-No nie wiem...
-Ja mam! Zaraz ci przyniosę! -Krzyknął Kris.
-Ehh... -Pokręcił głową niższy. -I co my będziemy robić?
-Jeść ciasto czekoladowe i popijać je mlekiem bananowym. -Uznałam wstając i kierując się do kuchni.
-YAH! Nie czuj się tu jak u siebie w domu! Nawet moje kapcie zabrałaś... -Powiedział smutnawo.
-Ah, więc to twoje kapcie? Słodkie! Czy to są króliczki? -Zaśmiałam się.
-Aichś! Idź już! I też mi przynieść. -Powiedział rozgniewany. Słodkie.
*
-Chcesz obejrzeć "Krwawe wnętrze" czy "Zakrwawioną piłę"? -Spytał Kris, który wepchnął swój zgrabny tyłek na miejsce na kanapie między mną a Layem.
-A nie lepiej obejrzeć jakąś komedie? -Spytałam z nadzieją.
-Taak! I może jeszcze romantyczną?
-Nie no. Bez przesady, ale czemu ludzie zawsze karzą mi oglądać horror? -Spytałam zła.
-Bo są fajne? Zabawne? Przerażające?
-Zabawne?!
-No tak. Jak ta krew się rozlewa, flaki latają, a przerażone dziewczynki próbują uciekać...
-Ehh... No naprawdę.
-Czyli zagadasz się? -Spytał uśmiechnięty.
-No niech ci będzie. -Dałam za wygraną.
-To ja idę na chwile do siebie, a wy włączcie. Początki i tak są zawsze nudne. -Uznał Lay, a ja go odprowadziłam wzrokiem. Dzisiaj ma dziwnie dobry humor...
-No to, co? Zaczynamy słoneczko! Jakbyś była przerażona wypożyczam ci ramie wujka Krisa. -I usiadł obok mnie.
-Kris?
-Mmhm.
-Czemu nazywasz mnie 'słoneczko'? To dziwne...
-Bo odkąd cię poznałem na twarzy pana wiecznie naburmuszonego wreszcie gości jakiś uśmiech.
-Mówisz o...
-Tak mówię o Layu.
-Ale...
-Cii, oglądaj.
Lay mnie lubi? Nie... A może? Niee, na pewno nie. Ale dlaczego niby dzięki mnie zaczął się uśmiechać? Przecież on zawsze mnie nie lubił i ciągle daje mi to do zrozumienia... Więc jak?
-Musicie się beze mnie nudzić, co? -Powiedział Lay u wepchnął się pomiędzy mnie a Krisa.
-Pfff
-Pff -Prychnęliśmy jednoczenie i zaczęliśmy w skupieniu oglądać film.
Stara chatka w środku lasu. Grupka naiwnych amerykańskich nastolatków. Typowe... Od początku trzymałam się twardo, a film nawet mnie bawił. Aż pojawili się psychiczni mordercy, czychający na każdą ofiarę i zabijając wszystkich po kolei powoli i w męczarniach. Oczywiście nie obyło się bez moich pisków, zasłaniania oczu ii w końcu wpadnięcia na ramie Laya i przytulenia się do niego. Spojrzał na mnie zaskoczony, a Kris zaczął cicho chichotać. Spojrzałam na Laya przerażona.
-Uhh, przepraszam. -Powiedziałam jak najciszej umiałam i oderwałam się od niego.
-Słusznie. Wiesz ile dziewczyn chciałoby dotknąć mojej ręki? -Pisnął do mnie chicho. Usiadłam tylko prosto i kontynuowałam oglądanie horroru.
-I co? Nie było chyba takie złe, co słoneczko? -Spytał mnie rozbawiony Kris, kiedy w końcu pojawiły się napisy końcowe.
-Nigdy więcej! -Wstałam i ruszyłam do kuchni po szklankę wody. -Chyba mi niedobrze...
Nie dość, że jestem przerażona i teraz pewnie przez tydzień będę się panicznie bała ciemności, to jeszcze mi nie dobrze przez widok latających po ekranie wnętrzności, a przed Layem wyszłam na ciepłą kluche...
-Napij się herbaty to cię uspokoi. -Powiedział Yixing, który skradł się za mną do kuchni. -Też nie lubię horrorów. Są durne. -I zaczął robić mi zaproponowany napój.
-Yixing... Ty... To znaczy... Myślisz, że... Ehhh...
-Co? -Mruknął i spojrzał na mnie.
-Jja... Chyba... Zaczynam... To znaczy... Czy ja może zaczęłam cię lubić? -Spuściłam wzrok i usłyszałam ciche kaszlnięcie spowodowane pewnie zaskoczeniem, a następnie śmiech.
-Wiesz Jin Ri, dużo ludzi mnie lubi, nie jesteś pierwszą, od której usłyszałem takie wyznanie.
-Ale ja...
-Zrobiłem ci już herbatę. Wypij i idź spać. -Powiedział bezemocjonalnie i wyszedł z rękami w kieszeniach zostawiając mnie wrytą w podłogę i bliską płaczu.
*
Obudziłam się w tym samym pokoju, co dzień wcześniej. Ciekawe, która już mogła być godzina... Wstałam szybko i ubrałam rzeczy przygotowane przez Krisa wczorajszego wieczoru. Wymknęłam się chicho z pokoju i spojrzałam na zegar.
-CZTERSNATA DZIESIĘĆ?! -Spytałam głośno. Ile można spać...
-No przecież nie 5 rano. -Odparł Lay pochylony nad książką. -Też się zastanawiałem ile można spać, przecież to nienormalne. -Stwierdził.
-Ja muszę wracać do domu! Amber pewnie umiera z nerwów! -Powiedziałam i ruszyłam szybko do drzwi.
-Odprowadzę cię! -Trochę mnie zamurowało, nie to, że nie. -Kris by mnie pilniczkiem zadźgał jakby się dowiedział, że chodziłaś sama po tym "niebezpiecznie niebezpiecznym" mieście.
-Oj bez przesady, dam sobie rade. -Powiedziałam cicho.
-Mhm. -Mruknął. Założył buty, złapał moją rękę i wyszedł na zewnątrz.
-Zostawiam cię. -Spojrzał na mnie. -Myślę, że krzywda ci się nie stała i moją misje wypełniłem poprawnie.
-Ahh... Tak. To... Yy. Cześć. -Powiedziałam, obróciłam się i ruszyłam powoli do wejścia.
Poczułam czyjeś silne ramiona, które objęły mnie od tyłu i przycisnęły do swojej klatki piersiowej.
-Bądź ostrożna. -Powiedział swoim słodko-męskim głosem, wypuścił mnie ze swoich ramion i zostawił przed drzwiami.
*
-Amber! Wróciłam! -Krzyknęłam od progu, ale nic ani nikt mi nie odpowiedział.
Wyciągnęłam swoją komórkę i spojrzałam na wyświetlacz.
68 NIEODEBRANYCH POŁĄCZEŃ OD: AMBER, 14 nieodebranych połączeń od Jong Ina i 9 nieodebranych połączeń od Baekhyuna. Baekhyun? Ciekawe... Oddzwonię później. Tymczasem mam ważniejsze sprawy na głowie. Wybrałam numer Amber i zadzwoniłam do niej...
-Halo?
-Amber?!
-Niestety. Tu Baeki.
-Oh, a gdzie Amber?
-Śpi.
-Śpi? Gdzie?
-U mnie. Przyjdź szybko.
Nie musiał mi dwa razy powtarzać. Wręcz wybiegłam z mojego mieszkania.
-Gdzie ona jest? -Spytałam.
-W salonie. -Odpowiedział.
Rzeczywiście, spała jak zabita. Ciekawe tylko, dlaczego tutaj i dlaczego walało się tutaj tyle butelek po soju.
-Co się tutaj działo?! Co?! -Krzyknęłam zdenerwowana na Baekhyuna.
-Sama powinnaś z nią porozmawiać. -Powiedział i wycofał się z pomieszczenia.
Podeszłam do Amber i spróbowałam ją obudził i zaprowadzić do domu.
-Amber! AAMBER!
-Jeszcze 5 minut. -I przekręciła się na drugi bok.
-AMBER!
-Sulli? -Rozbudziła się lekko.
-Co ty tutaj robisz? Co?!
-Ja tylko... -Usiadła prosto i spojrzała na mnie smutno.
-No już wstawaj i idziemy.
-Sulli, ja... -Objęła szybko moją twarz w dłonie, spojrzała na mnie czule i przycisnęła swoje usta do moich.
░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░
Ohayo! Dzisiaj tak po japońsku :D. To przez ask'a xd. Przy okazji dziękuje osóbkom, które zaczęły obserwować mnie dzięki tej stronie. :3 A tu mój ask --> @nyuxo. Jak tylko ogarnę bloggera to porobię porządne zakładki c:. Korzystając z okazji, zna ktoś kogoś kto robi fajne szablony na bloga?
Ooo i dziękuję za 834+ wyświetlenia :3
Ooo i dziękuję za 834+ wyświetlenia :3
Omo! *-*
OdpowiedzUsuńPomińmy fakt, że każdy mój komentarz jest taki sam -,-
Megamegamegamegamega ♥
Czekam na kolejny rozdział ~ weny robaczku ^^ :*
Dziękuję <3 :> Wolę takie same komentarze niż ich bark :D
UsuńNa końcu to miałam normalnie zgon ;D
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, czegoś takiego xd
Ale fakt, że Sulli czuje coś do Lay`a a nie do Amber może okazać się przysłowiowym gwoździem do trumny dla tej dziewczęcej przyjaźni;p
Mam nadzieję, że jeszcze jakiś czas będę was zaskakiwać i się nie zanudzicie ^^
UsuńDziękuję za komentarz <3
..................... umarłam. Zabiłaś mnie dziewczyno XD
OdpowiedzUsuńTroche mi sie dziwnie czyta opowiadania o Lay'u (ah, ta moja choroba na niego xd) ale to lepsze od opowiadań gdzie Lay okazuje się gejem XD
Nie moge się doczekać następnego ♥
~ tuchii
Boooooskie <3
OdpowiedzUsuńCudne! Przepraszam, że dopiero teraz komentuję ale miałam problemy z internetem
OdpowiedzUsuńCudne! Przepraszam, że dopiero teraz komentuję ale miałam problemy z internetem
OdpowiedzUsuńCudne! Przepraszam, że dopiero teraz komentuję ale miałam problemy z internetem
OdpowiedzUsuńCudne! Przepraszam, że dopiero teraz komentuję ale miałam problemy z internetem
OdpowiedzUsuń