Autor: Nyuxoxo
Rozdział: 7-?
Długość: 3213
Paring: niespodzianka.
Rodzaj: fluff, angst, romantic, komedia etc.
Uwagi: Wszystkie powtórzenia są celowe.Tylko dla czytelników o mocnych nerwach. :3
░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░
-Amber... -Oderwałam się od niej i spojrzałam niespokojnie. Moje oczy powoli zakrywały się łzami. Ale Amber ponownie mnie pocałowała tym razem czulej i zachłanniej. Mój umysł na chwilę przestał pracować. Co ja mam robić? Dlaczego to się w ogóle dzieje?! Mi to się chyba śni... Amber po chwili przestała i wyszła szybko z pomieszczenia zostawiając mnie stojącą jak słup. Wryty z ziemie słup. Cholerny słup! Nie potrafiłam już powstrzymywać moich łez. Nie wiedziałam kompletnie, o co chodzi, co się dzieje, co mam teraz zrobić. Czekałam tylko aż ktoś mnie obudzi...
-Sulli... -Usłyszałam głos Baekiego. Nie miałam nawet sił się obrócić i na niego spojrzeć. Cały czas wpatrywałam się tępo w okno.
W końcu do mnie do mnie podszedł i posadził na kanapę. Patrzał na mnie chwilę i przytulił mocno do siebie, a ja rozryczałam się jeszcze bardziej, mocząc mu przy tym, co najmniej pół koszulki.
Nie wiem już ile tak siedziałam. Pół godziny? Godzinę? Mój szloch w końcu przerwał Chanyeol.
-Baeki! Wróciłem! -Krzyknął trzaskając drzwiami. -Patrz, kogo spotkałem po drodze! -Upuścił coś wchodząc do salonu robiąc przy tym taki hałas, że postanowiłam rozejrzeć się dookoła. -Sulli, co się stało? -Spojrzał na mnie jeszcze większymi oczyma niż ma normalnie.
-Ja... -Co się właściwie stało? Spojrzałam na niego i osobę wchodzącą tuż za nim. O tym bym nigdy nie pomyślała. Lay? Co on tu robi? -Pójdę na chwilę do łazienki. -Spuściłam głowę i poszłam szybko. Przemyłam twarz zimną wodą i zerknęłam w lustro.
-Tylko spokojnie... -Westchnęłam ciężko. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Sulli! Wszystko w porządku? -Usłyszałam głos Chanyeola.
-Tak! Tak. Już wychodzę. -Ehh... Wyszłam niechętnie z łazienki i spojrzałam na Laya. Wyglądał jakby nic nie wiedział, nic nie słyszał i ogólnie jakby nic go nie obchodziło. Tak najlepiej kurde!
-Channie... -Zaczęłam.
-Huh? -Spojrzał zaskoczony.
-Zrobisz mi swoją czekoladową niespodziankę? -Spojrzałam na niego smutno, jakby wszystko, co najgorsze przytrafiło się MI. Może i trochę racji w tym było...
-Ahh! Jasne Sulli. -Powiedział wesoło i poczochrał mnie jeszcze po włosach w drodze do kuchni.
Przeszłam obok Yixinga tak jakbym go nawet nie widziała i usiadłam podkurczając nogi na kanapie. Mimo, że wiedziałam, iż Lay orientuje się w tym, co teraz czuje to chciałam mu pokazać, że jednak nic nie wie. Sama nie wiem, czemu... Ta sytuacja chyba mnie przerasta. Powinnam pójść do Amber? Nic nie wiadomo, co może przyjść do głowy osobie, która zrobiła niedawno to, co zrobiła... Aichś! Nie mam chyba na tyle odwagi, żeby stawić teraz jej czoła.
-Lay! Chodź tu! -Krzyknął nagle Yeol. Wywołany chłopak nie czekając od razu się obrócił i zniknął w kuchni.
-Baeki... -Spojrzałam na chłopaka siedzącego obok mnie. On chyba nie zmienił swojego miejsca położenia od momentu aż go tutaj zostawiłam... -Ty wiedziałeś o tym? -Pokiwał tylko porozumiewawczo głową. Nie musiałam mu wyjaśniać, że chodzi mi o Amber.
-Zadzwoniłem do niej wczoraj, żeby tutaj przyszła. Musiałem jej o czymś powiedzieć... Ehh... -Spojrzał na mnie zestresowany. A ja na niego ciekawska. No, też chciałam wiedzieć to coś ważnego! -Później ci powiem. -To mnie nie usatysfakcjonowało... -I rozmawialiśmy długo, wypiliśmy trochę soju...
-Trochę.
-Noo i powiedziała mi o wszystkim, co w niej siedziało od dłuższego czasu.
-Ale co w niej siedziało? Dlaczego ja o niczym nie wiem?! -Spytałam zdenerwowana i już trochę podłamana. Co miał niby znaczyć ten pocałunek?!
-Powinnaś sama z nią porozmawiać. -Ciągnął.
-Ale...
-Naprawdę tak będzie lepiej. -Położył mi rękę na ramieniu żeby mnie pocieszyć.
Aichś! Amber! O co chodzi...
*bzzz* *bzzz* Poczułam wibracje w kieszeni i wyjęłam ten niepokojący przedmiot.
-Halo? -Zaczęłam.
-Sulli! Jak miło Cię w końcu słyszeć. -Usłyszałam w telefonie Victorie.
-Co tam słychać umma?
-Twoja umma załatwiła coś niesamowitego! A mianowicie... Jedziemy na obóz młoda panno!
-Co?? -Spytałam zaskoczona.
-Sulli! Baeki! Muszę wam coś... -Do salonu wparował Yeol. Ucieszyłam go jedynie ręką pokazując, że rozmawiam.
-Ale że niby, że jak? -Ciągnęłam.
-Tak, że za pół godziny przyjeżdżam po ciebie i jedziemy na wieś!
-Co?! -Byłam jeszcze bardziej zaskoczona.
-Nie chce słyszeć protestów!
-Ale ja mam pracę...
-Już wszystko załatwiłam! Niczym nie musisz się martwić!
-Ale... -Jak załatwiła niby sprawy związane z moją pracą?! Przecież ona nie mogła się dowiedzieć...
-Za pół godziny będę u ciebie! Ciao! -Skończyła.
Ale jak...?
-Już skończyłaś? To dobrze! -Mówił Yeol. -Za pół godziny będzie tu Victoria i...
-Co!? Wy też? -Spojrzałam na nich zaskoczona. I Lay też?
-Ja też dostałem smsa. -Oznajmił Lay.
-Co ona kombinuje? -Powiedziałam przerażona już bardziej do siebie.
*
Czekając na chodniku przed apartamentowcem na Victorie nurtowało mnie wiele pytań. Po pierwsze: Jaki obóz?! Do cholery jasnej... Pomysły Victorii są naprawdę przerażające! Po drugie: Dlaczego jedzie tam również Lay, Baeki, Yeol i cholera jasna(!) wie, kto jeszcze? Po trzecie: Gdzie jest Amber...? Kiedy weszłam do naszego apartamentu, aby zabrać najpotrzebniejsze rzeczy na ten wyjazd mimo tylu obaw tak bardzo chciałam ją zobaczyć, wiedzieć, że wszystko w porządku, a może to tylko mój chory umysł płata mi jakieś figle... Ale kiedy jej tam nie spotkałam to dopiero zaczęłam być niespokojna! I moi obecni towarzysze doskonale to wyczuwali. Chciałabym teraz wiedzieć, co myśli Lay. Czy już wie o tym, co się wydarzyło między mną a Amber? Czy ktoś w ogóle wie o tym pocałunku? Przez ten cały stres nie zdołałam zarejestrować czy nawet Baeki o nim wie.
Nareszcie moim oczom ukazał się duży bus i za jego kierownicą Victoria. Widząc jej twarz stres, chociaż trochę ze mnie uleciał.
-Aloha moi mili! -Przywitała się ze szczerym uśmiechem. Wyglądała jak jakiś kierownik wycieczki. I pewnie nim była. -Zapraszam was na niezapomniany rejs! Pełen przygód i niezapomnianych emocji! Jedziemy heeeen daleko! -Mówiła rozmarzona. -Aż do domku letniskowego Suho za miastem. Nie martwcie się, zorganizowałam namioty tym, którzy się nie zmieszczą w budynku. -Dokończyła schodząc na ziemie.
-Pewnie będzie super. -Mruknął Baeki wciskając się do busa.
-Oczywiście, że będzie! -Powiedziała z przekonaniem.
-Too... Ilu nas tam będzie? Zaprosiłaś pół wsi, co? -Spytałam bez przekonania.
-A bo ja wiem. Będą wszyscy, którzy są mi potrzebni.
-Potrzebni? Do czego?
-Dowiesz się w swoim czasie. -Odpowiedziała z szatańskim uśmieszkiem na twarzy.
Zaczęłam się coraz bardziej bać jej planu. I sądząc po minach moich towarzyszy podzielali mój entuzjazm. Od środka rozsadzała mnie ciekawość. Co ona znowu wymyśliła?
*
Domek letniskowy Suho był "dość spory" jak na miano domku letniskowego. Posiadał 5 dwuosobowych i 3 jednoosobowe sypialnie, 5 łazienek, 2 kuchnie, wielki salon i kilka innych mniej potrzebnych pomieszczeń jak np. Piwnice, w której Suho trzymał swoje "skarby", normalny człowiek nazwałby ten dom willą, ale nie Suho - Jeden z najbogatszych ludzi w Koreii Południowej. Tuż za "domkiem" rozciągało się niewielkich rozmiarów jezioro, a wokół niego las mieszany.
*W trakcie pisania tego miałam wf i jako niećwicząca postanowiłam nadrobić zaległości w pisaniu, a tu JEEEBUDUBSU piłką -.- Kuuu#wa, czy ja wyglądam jak bramka?! XD*
W ubiegłe wakacje spędziłam w tym domku ponad 2 tygodnie razem z Jong Inem, Sehunem ii Amber. Były to jedne z najlepszych 2 tygodni w moim nudnym życiu. Czułam się naprawdę swobodnie, jakbym nie miała żadnych problemów, a w życiu nie spotkało mnie nigdy nic złego. Może już wtedy Jongie i Sehun poczuli do siebie coś więcej niż tylko przyjaźń? A może Victoria chciała żebym poczuła się tak jak wtedy? Nikłe są tego szanse... Tak właściwie, jakie ona miała plany? Aichś! Ciekawość mnie rozrywa od środka.
-Wesoła gromadko! Dojechaliśmy! -Obwieściła Victoria. -Oto klucze do waszych pokoi. -Pomachała nam nimi przed nosami i porozdawała po kolei. Mi przydzielono pokój z wygrawerowanym na drzwiach sercem, Lay'owi przedzielono pokój z nutą, a Baekhyunowi i Chanyeolowi przydzielono tylko jeden pokój z płomieniem. Wait... Ale dlaczego oni mają wspólny pokój? Przecież... Coś mi tu nie gra.
Poszłam szybko do pokoju, rzuciłam torbę na podłogę i nawet się nie rozpakowując położyłam się do łóżka chcąc przespać cały dzień. Ale już po 5 minutach do mojego pokoju ktoś bezczelnie wszedł. Nawet nie miałam ochoty zobaczyć, kto to. Słyszałam swobodny krok i w końcu skrzypnięcie łóżka, na którym ktoś obok mnie usiadł.
-Co? -Wymruczałam ledwie słyszalnie.
Przez dłuższy moment odpowiedziała mi głucha cisza.
-Ktoś do ciebie przyjechał. -Usłyszałam dobrze mi znany męski głos.
-Kto? -Przez myśl przeszła mi Amber, co mnie od razu wybudziło. Usiadłam szybko na łóżku i wlepiłam wzrok w przystojnego bruneta.
-Nie wiem czy powinienem powiedzieć... -Powiedział nonszalanckim tonem i rozłożył się na łóżku krzyżując ręce pod głową.
-Yaaah! To moje łóżko! Nie czuj się jak u siebie w domu! -Spróbowałam przez chwile być na niego zła.
Nie raczył mi nawet odpowiedzieć tylko przymknął oczy i pociągnął za ręke przywracając do starej pozycji.
-Co...? -Nie pozwolił mi dokończyć i przyciągnął ramieniem do siebie.
-Słyszałem niedawno coś interesującego...
-C co takiego? -Spytałam drżącym z emocji głosem.
-Ty... Kochasz mnie? -Spytał i spojrzał na mnie z góry. Od tego pytania momentalnie zrobiło mi się gorąco.
-Co? Hahah. Ja? Skąd ty to...? -Wyrwałam się z jego objęcia i przywróciłam się do siadu. Lay jakby nie zauważywszy mojego podenerwowania zrobił to samo przysuwając swoją głowę do mojej i wpatrując mi się w oczy. Chwile trzymał mnie w napięciu.
-Kochasz mnie? -Ponowił swoje pytanie.
-Ja... -Nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć. To mi się śni, prawda? Albo ktoś robi sobie ze mnie żarty. Znowu... -Tak. -Dokończyłam krótko.
Na twarzy Laya pojawił się większy uśmiech.
-Tak jak myślałem. -Odsunął się ode mnie spuszczając wzrok i wstając. -Aa, zapomniałbym, Kai przyjechał. Z chłopakiem. -Wywrócił oczyma i wyszedł z mojego pokoju.
Popatrzyłam jeszcze chwile na zamknięte drzwi i ponownie rzuciłam się na łóżko.
-Jeeeeeezu... -Popatrzyłam się w sufit.-Baka! Baka! -Popukałam się w głowę. -Po co to mówiłaś?! -Odwróciłam się brzuchem w dół i zakryłam głowę poduszką machając jak pięciolatka nogami.
*
Przespałabym chyba całe popołudnie, kiedy przed chwilą się obudziłam było już ciemno, a za oknem dało się usłyszeć krzyki i śmiechy ludzi, co było dość dziwne na tak odludną okolice. Do mojego tymczasowego pokoju właśnie wszedł średniego wzrostu przystojny brunet.
-An yeong Sulli! Jak się dziś miewasz? Długo się nie widzieliśmy... -Mówił z szerokim uśmiechem zbliżając się do mnie powoli. Donghae tak naprawdę znam od małego dziecka jest bliskim przyjacielem Victroii, kto wie czy kiedyś nie byli ze sobą bliżej! Ostatnio jednak krążyły pogłoski o tym, że jest gejem...
-Um... Hej Dongahe. Co tam? -Odparłam zaspanym głosem.
-Musimy schodzić na dół, bo Victoria mnie zabije.
-Aa nigdzie nie idę!
-Wae? -Spytał zdziwiony.
-No, bo... Nie i już! Nie jestem w humorze.
-Albo pójdziesz sama albo cię zaprowadzę siłą. -Zagroził.
-Pffff. Nie boję się. Daj spać.
-Oo, naprawdę? -Spytał zdziwiony z szatańskim uśmiechem na twarzy.
Zerknęłam na niego zaskoczona. Ten ton nie wróżył nic dobrego.
-Yyym. Haeś. Co robisz?
W odpowiedzi dostałam tylko szeroki złowieszczy uśmiech, który po chwili był przypieczętowany rzuceniem się na mnie.
-Ahahahhahahahah! Przestań! Proszę... Donghae! Umieram... -Mówiłam ze łzami w oczach.
-Przestań... Co? -Drążył.
-Przestań gilgotać!
-Yhym yhym... -Ktoś stanął w drzwiach i odchrząknął znacząco. -Mam nadzieję, że nie przeszkadzam, ale radziłbym już schodzić na dół. -Powiedział poważnym tonem Yixing, który po chwili oddalił się nie spuszczając ze mnie wzroku. Przeszedł mnie po plecach delikatny dreszcz.
*
Schodząc przed domek na duży obsiany równo skoszoną trawą plac zauważyłam ładne grono lepiej i mniej znanych mi ludzi, kilka twarzy widziałam pierwszy raz w życiu, z kolei obecność innych mocno mnie zaskoczyła... Pierwsza doskoczyła do mnie Vicrtoria, a ludzie patrzyli się na mnie tak jakbym była główną atrakcją tego "przyjęcia".
-Wyluzuj się Jin Ri i baw się dobrze! Za chwilę ci wszystko wyjaśnię! -I pognała do kuchni.
Druga osoba, która chciała za mną zamienić kilka słów była osobą, której ostatniej się tutaj spodziewałam. Powiem szczerze, że byłam nawet przerażona i miałam ochotę wiać.
-Witaj Sulli, miło cię widzieć. Jak się masz? -Przywitał mnie Minho. Choi Minho - mój szef.
-Cześć szefie. Bywało gorzej. Ale... Co cię tutaj sprowadza? -Spytałam.
-Tak właściwie to sprawy prywatne. Chyba nie zapomniałaś, że Donghae -w tym momencie wskazał na niego śmiejącego się do jakiegoś przystojnego Koreańczyka. -To mój dobry przyjaciel. W sumie ta dziewczyna, która jest sprawczynią tego całego zamieszania też jest mi dobrze znana. Aah! No i nasz solenizant również! -Odparł z uśmiechem.
-Dziewczyna? Mówisz o...
-Qian czy jak kto woli Victoria. A solenizanta chyba znasz? Yi Fan. -Tłumaczył jak małemu dziecku.
-Tak, tak. Znam ich. To moi przyjaciele. -Zmusiłam się na uśmiech. Nie pamiętam, kiedy ostatnio przy rozmowie z Minho byłam taka spięta. Zawsze traktowałam go jak przyjaciela, a dzisiaj...
-Oh! I bym zapomniał! Jak idzie ci praca? Poznałaś tego chłopaka jak widzę, gdzieś się tu kręcił... Jesteś już z nim na tyle blisko żeby chodzić z nim razem na takie przyjęcia? -Spojrzał na mnie z niedowierzaniem i zachwytem w jednym.
-Yy... Aa.. No... Chyba tak. No, tak. -Odparłam ze sztucznym uśmiechem. Cholera. Jak na złość nigdzie nie mogłam go znaleźć wzrokiem. Amber... Gdzie jesteś, kiedy tak bardzo Cię potrzebuję?!
-To cudownie! Liczę na to, że już niedługo moi ludzie będą mogli zacząć działać. -Uśmiechnął się szeroko. -Wszystko w twoich rękach! -Położył mi rękę na ramieniu w pożegnawszy geście i podążył do chłopaka o delikatnych rysach twarzy i długich niedbale związanych włosach. Czyżby to był nowy pupil Minho? Jak mu tam... Taemin? Wszystko jedno... Nie zależy mi już na tej pozycji. Wzrokiem znalazłam Jong Ina patrzącego maślanym wzrokiem na Sehuna. Ehh... Dzieciak. Ale... Tak. Jest moją jedyną deską ratunku teraz.
-Kai -Zaczęłam niepewnie, kiedy mnie dostrzegł siadając obok niego na konarze drzewa umieszczonego przy palenisku. -Potrzebuję pomocy... -W jego oczach dostrzegłam iskierkę strachu.
*
Przyznam, że widząc minę Kaia - jakby za chwile miał popuścić w gacie, wiedziałam, że chłopak mógł się wystraszyć, ale żeby aż tak?! To, że pierwszy raz w życiu potrzebowałam jego pomocy w cale nie oznaczało zbliżającej się apokalipsy... Nawet Sehun się przejął! A ci jak popadną w histerie... Sama się zaczęłam bać. Ale wtedy to już ich. Ehh... Głupie dzieciaki.
Sama nie wiem jak udało mi się ich uspokoić i powiedzieć im, że nie chodzi o nic nadzwyczaj trudnego. Chociaż chwilami miałam czarne myśli... Ale szczerze liczyłam na ich dar przekonywania.
-Jesteś pewna, że to dobry pomysł? Ale... Naprawdę tego chcesz? -Pytał brunet.
-Tak! Myślisz, że bym cię w to wciągała gdybym mogła to sama załatwić?! Kurcze... To nie jest takie proste!
-Aaah! Wiedziałem od początku! -Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. -Jesteś w jego fanklubie! Fanka numer JEDEN! -Zaśmiał się głupkowato.
-Yah! -Uderzyłam go pięścią w ramię, kiedy Sehun zwijał się ze śmiechu. Głupie dzieciaki... Nie powinnam ich o to prosić. -No już! Idź! Bo będzie za późno! -Popchnęłam go w stronę salonu, w którym ostatni raz widziałam Laya. Miałam szczęście, że Minho był pilnie zajęty swoim pupilem na dworze.
*
-To całkiem zabawne... -Mówił Yixing idąc ze mną na dwór trzymając w tali i szczerząc się przy tym jak wariat. -Dlaczego ja to robię?
-Yy... No, ponieważ cię zakneblują, zabiją i zjedzą... A przy okazji oskubią twojego ojca z pieniędzy.
-Ale ja go nawet nie lubię... -Przybrał pełen grymasu wraz na twarz.
-Ciii... Zachowuj się naturalnie.
-Ale jak? -Jego głos stał się bardziej piskliwy i przyciszony.
-Jakoś im to później wyjaśnimy. -Posłałam mu uśmiech pełen troski i miałam nikłe wrażenie, że jego wzrok to odwzajemnił.
Wyszliśmy na dwór zajęci rozmową, Lay nadal przytrzymywał mnie w tali i lekko się nade mną pochylał jakby chciał być gotowy żeby ochronić mnie przed całym złem świata, kiedy miny naszych przyjaciół i znajomych wyrażały więcej niż tysiąc słów. Przez zadowolone miny Kaia i Sehuna, przez wniebowziętą Victorie, Lune, Krystal, a nawet Donghae, do zaskoczonych min Tao, Krisa, Chanyeola, Baekhyuna i Luhana, a kończąc na wyrażającej pełne zainteresowanie minie Minho. Ja za to przybrałam zadowolony wyraz twarzy, kiedy w środku myślałam, że zaraz z nerwów zemdleje. Yixing na szczęście zauważył moje nerwy w oczach i wiotkość kończyn, więc prawie sam posadził mnie na jednym z konarów drzew tuż przy palenisku. Mam szczęście, że jemu wszystko przychodziło dużo naturalniej niż mnie. Mimo iż o podobnej sytuacji marzyłam od dłuższego czasu. Przynajmniej miałam pretekst żeby patrzeć w głębokie oczy Yixinga i przywrzeć częścią tłowia do niego, który nadal mnie nie puszczał. Część z moich przyjaciół zaczynała już myśleć, że to jakiś kawał, jednak Lay jak na zawodowca przystało zaczął interweniować.
-Chyba miałaś dzisiaj ciężki dzień. -Powiedział cicho jednak tak, żebym usłyszała i odgarnął niesforne kosmyki z mojego czoła przyglądając mi się dłużej. Poczułam się niezwykle niezręcznie. Miałam szczęście, że większość osób zajęła się już sobą.
-Mówiłem ci żebyś na siebie uważała, a ty jak zwykle dajesz się ponieść emocjom. Co zrobiłaś z kotem?
-Amber bardzo go polubiła, ale teraz... Na czas mojej nieobecności powierzyłam jego opiekę mojej sąsiadce. -Mówiłam nerwowo.
-Myślisz, że możesz jej zaufać?
-Tak... Myślę, że tak.
-To dobrze. -Uśmiechnął się do mnie promiennie. Uśmiechnął się... Do mnie. Tylko do mnie. Przez ten głupi uśmiech fala gorąca uderzyła w moje serce, a ja na chwilę zapomniałam o tym, co nas otacza i wodziłam wzrokiem po jego twarzy.
-Poczekajcie! Nie ruszajcie się! Zrobię wam zdjęcie! -Spojrzałam zaskoczona na zdenerwowaną Victorie, kiedy lampa aparatu rozbłysła a na moim czole poczułam ciepłe usta Yixinga i dłoń podtrzymującą moją głowę. Byłam bliska zemdlenia.
-Awww! Powieszę sobie nad łóżkiem! -Zawiadomiła wniebowzięta Victoria.
Spojrzałam pytająco na Laya, który najwyraźniej był zadowolony z siebie i już moje usta się otwierały żeby spytać mu się, co to było, ale bardzo niekulturalnie ktoś, a mianowicie Tao mi przeszkodził.
-No to chyba nadeszła pora na tort dla naszego solenizanta! Noo Kris nie wstydź się! Sami swoi... -W tym samym momencie w krąg zainteresowanych weszła Victoria z "płonącym" torem na rękach. Wszyscy po chwili zaczęli śpiewać "Sengil chukha hamnida…".
-Pomyśl życzenie. -Przypomniała mu Victoria.
-I czego sobie zażyczyłeś, co? -Spytał Tao.
-Tak właściwie to ja już mam wszystko, czego potrzebuję. Ale oprócz jednego.
-No, czego?
Kris podszedł niepewnie do Victorii i obrócił ją w swoją stronę. Spojrzał jej głęboko w oczy, aż w końcu wpił się w jej usta. Nie obyło się bez głośnych OH i AH zgromadzonych. Poczułam jednak spięcie po mięśniach Yixinga, który zdenerwowany patrzył na całe zajście. Przez chwilę bałam się, że będzie gotów rzucić się na Krisa byle tylko uratować swoją siostrę.
-Spokojnie. -Szepnęłam do niego i objęłam go głaszcząc go uspokajająco po plecach. Jego ręka zaciśnięta wokół mojej tali na szczęście zrobiła się lżejsza. Przez chwilę naprawdę poczułam się jak jego dziewczyna i uśmiechnęłam się do siebie. Lay widząc moją dziwną minę spojrzał na mnie pytającą aż w końcu sam zdobył się na uśmiech.
-Lepiej jak stąd pójdziemy. -Powiedział i zaprowadził mnie do środka.
*
Dałam się poprowadzić Yixingowi do mojego pokoju. Ten czując się jak usiebie rozłożył się na moim łóżku.
-Yah! -Krzyknęłam na niego.
-To twoje. -Zaśmiał się pod nosem. -Tak, wiem. I co z tego?
-Yy... No, bo... Masz swój pokój!
-Hahah... Chodź. -I pociągnął mnie za rękę kładąc na łóżku obok siebie.
Leżeliśmy dłuższą chwile w milczeniu obok siebie. Moje serce biło coraz szybciej. Ile mogło... Jeśli nadal mogło.
-Nie wiedziałem, że twoje życie jest tak pogmatwane. -Ja sama długo sobie z tego nie zdawałam sprawy...
-Twoje teraz przeze mnie też takie się stało...
-I tak było. Teraz jest, chociaż ciekawie.
Nie odpowiedziałam mu. Zastanawiałam się tylko jak długo mogłam ochronić Laya przed Minho...
-Nie przejmuj się tym wszystkim. Nie z takim opresji wychodziłem cało. -Powiedział zadowolony i przyciągnął mnie do siebie.
-Nikt nas już tutaj nie widzi, nie musisz grać.
-Ja wcale nie gram. -Spojrzałam na niego zdziwiona. Spotkałam się tylko z jego spokojną twarzą z zamkniętymi oczyma.
-A wcześniej... Grałeś?
-Nie.
Leżałam w bezruchu wsłuchując się w bicie jego serce. Skoro nie grał to, co oznaczał tamten pocałunek w czoło? I ta cała troska nade mną? Ten wieczór był zbyt piękny żeby mógł być prawdziwy... Ale skoro to nie jest sen. Nie powinnam tego psuć. Zasnąć wtulona w Yixinga... I to na trzeźwo.
░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░
Musieliście na ten rozdział czekać stanowczo za długo. Przepraszam i obiecuję poprawę <3.